Podsumowanie roku 2012 oraz plany na rok 2013

Lubię Nowy Rok, bo daje możliwość, by zacząć od nowa. A jednocześnie na chwilę zatrzymać się, spojrzeć wstecz i zobaczyć jak wiele zmieniło się w ciągu ostatnich 12 miesięcy. U mnie w tym roku bilans jest zdecydowanie na plus. To był rok pozytywnych zmian, wiele się wydarzyło… Jeśli nie lubicie czytać, możecie kliknąć „X” już teraz, bo post jest naaaapraaaawdę dłuuugiiii…

Byś może nie wszyscy wiedzą, że przygotowuję takie zestawienia na blogu co rok – poniższe to już piąta edycja… Aż nie chce się wierzyć!
Dotychczas dotyczyły one lat 2008/2009, 2009/2010, 2010/2011 oraz 2011/2012. Jeśli trafiliście tutaj po raz pierwszy możecie prześledzić w skrócie całą moją dotychczasową twórczość i dowiedzieć się całkiem sporo o mnie czytając tylko te kilka tekstów..

Czas zatem wziąć szampana w dłoń i zatopić się w lekturze…

podsumowanie roku 2012

PODSUMOWANIE ROKU 2012

To był bardzo ważny dla mnie rok! Przyniósł mnóstwo zmian i chociaż nie zawsze było łatwo, to uznaję go za wyjątkowo udany. Dodać muszę jeszcze, że decyzje i działania podjęte w tym roku na pewno będą procentować przez całe moje przyszłe życie… W ciągu kilku miesięcy zmieniłam mieszkanie, pracę, a także rozpoczęłam zdobywanie doświadczeń w nowym dla mnie zawodzie trenera i szkoleniowca, co ogromnie mi się spodobało! Ostatecznie zdecydowałam także, że chciałabym związać moją przyszłość z modą, projektowaniem i rękodziełem…

Na blogu natomiast zdecydowanie najważniejszym wydarzeniem  był post: Jak wycenić rękodzieło? Szczerze przyznaję, że jest to najlepszy i najważniejszy tekst, jaki napisałam. Był on szeroko komentowany w rękodzielniczym środowisku, szczególnie po publikacji, ale także później, przez cały rok toczyły się rozmowy na ten temat… Obecnie tekst na blogu ma 255 komentarzy. Jeśli jeszcze go nie czytałaś, sądzę, że warto to zrobić…

Z życiowej, ale także twórczej, perspektywy bardzo ważny był dla mnie także wyjazd do Paryża – szalona majówkowa eskapada z Moim Mężczyzną, w której większość drogi pokonaliśmy dzięki uprzejmości kierowców biorących nas na stopa w Anglii oraz we Francji, była niesamowitym doświadczeniem i pozwoliła mi zachwycić się stolicą Francji, chociaż miasto okazało się diametralnie różne od moich wyobrażeń o nim.

Kolejnym ubiegłorocznym kamieniem milowym był nowy blog modowy – co znamienne, w ostatniej chwili starego roku, zdecydowałam się oba blogi połączyć, a całość tworzonej dotychczas treści przenieść na niniejszy adres i rozstać się z blogspotem, którego wady od dawna bardzo mi doskwierały. Już teraz wiem, że była to dobra decyzja 🙂

Pamięcią chciałabym także wrócić do początków roku i codziennego pisania – w styczniu obchodziłam jubileusz 100 dni, podczas których udawało mi się dotrzymywać tego postanowienia. Chciałabym wrócić do regularnego, częstszego pisania. Mam nadzieję, że mi się uda utrzymać rygor pisarski 🙂

Jest też rzecz, która kompletnie mi nie wyszła i mimo wielkiego sentymentu i chęci, zdecydowałam się, że to koniec. Chodzi o pomysł na Fundację Tworzy.pl – niestety reakcja części znajomych rękodzielniczek na mój pomysł okazał się tak przykra dla mnie i daleka od tego, czego się spodziewałam, że nie jestem w stanie, nie chcę kontynuować tego projektu. To moja największa porażka w roku 2012… Ale dostałam nauczkę, wyciągnęłam wnioski i jestem mądrzejsza o sporą dawkę wiedzy o ludziach. Przynajmniej tyle dobrego, że zimny prysznic spotkał mnie na samym początku drogi…

Twórczy rok 2012

Pod względem twórczym rok 2012 upłynął pod znakiem drutów – dziergałam dużo, sporo się nauczyłam, wielu owych rzeczy spróbowałam, moje umiejętności naprawdę znacząco się poprawiły. Szczególnie wartościowa pod tym względem była pierwsza połowa roku, kiedy miałam więcej czasu i powstało naprawdę sporo przedmiotów. Zresztą na kompleksową prezentację dorobku rękodzielniczego roku 2012 przeznaczę osobny wpis, który chciałabym napisać jeszcze w tym tygodniu. Jednak z perspektywy czasu zauważyłam, że w mojej twórczości brakuje sensu – często robię rzeczy nieprzemyślane, dla nikogo, niektórych projektów nie kończę już tak długo, że wstyd się do tego przyznać, kilka zrobiłam z myślą o sprzedaży, jednak przez cały rok podchodziłam do tego zagadnienia jakoś nieskładnie i niewiele z tego wyszło. Tak czy inaczej na przyszłość muszę z pewnością nabrać cierpliwości i przede wszystkim skupić się na sobie i dziergać wyłącznie z myślą o uzupełnianiu własnej garderoby. Jeśli chodzi o zagadnienia robótkowe czeka mnie także przegląd i edycja bloga, ponieważ chciałabym w związku z przeprowadzką wyczyścić archiwa i pozbyć się starych wpisów, które nic nie wnoszą. Zresztą po przenosinach trzeba byłoby poprawić linki łączące posty ze sobą, ponieważ obecnie prowadzą one na stary blog. Zresztą od 2008 roku, kiedy zaczęłam prowadzić bloga, sporo się zmieniło, więc powinien on „dorosnąć”, skoro nadarzyła się ku temu tak dobra okazja. Chętnie wróciłam też do noworocznego harmonogramu, z którego w ciągu roku… nie udało mi się zrealizować NIC! Nie przejmuję się tym specjalnie, ponieważ w międzyczasie udało mi się wiele innych, znacznie ważniejszych rzeczy, a na dodatek uświadomiłam sobie, że część z tych postanowień  ogóle była zbędna. Jeśli chodzi o ubiegłoroczne robótki, to najlepszą moim zdaniem robótką była moja Inspira, a największym powodem do wstydu wciąż nieskończone UFOki.

PLANY NA ROK 2013

Zacznę od planów i postanowień życiowych, ponieważ jest ich sporo i są dla mnie bardzo ważne, a blog moim zdaniem to dobre miejsce, by je zapisać ku pamięci. Jest tego sporo, ponieważ intensywny rok dość dokładnie pokazał mi co jest ważne, na czym mi zależy, do czego dążę, a co mnie wkurza.

Zacznę zatem od planów związanych ze szkoleniami – w tym roku bardzo chcę se rozwijać w tym kierunku, ponieważ uwielbiam taką pracę, nauczanie innych i przekazywanie im zgromadzonych przeze mnie doświadczeń i wiedzy niesamowicie mnie cieszy, a gdy uczestnicy wcielają zdobytą wiedzę w życie dostaję motywacyjnego kopa. Nie przeszkadzają mi częste i niekiedy dalekie dojazdy, traktuję to jako moment na robótki i czas na rozmyślania albo po prostu przesypiam (niestety nie mogę czytać w środkach komunikacji zbiorowej, bo mam chorobę lokomocyjną). Konkluzja jest taka, że dzięki szczęśliwemu zbiegowi okoliczności znalazłam być może właściwy pomysł na swoje życie. Perspektywy w tej kwestii są obiecujące, ale na razie nie mówię nic więcej, żeby nie zapeszyć 🙂 Dla uświadomienia sobie jak wiele podróżuję chcę też liczyć przebyte w 2013 roku kilometry szkoleniowe, czyli takie, które są związane z moją nową pracą.

Kolejne postanowienia związane są z ogólnie pojętym dbaniem o siebie – w ramach którego chcę codziennie robić brzuszki, ponieważ właśnie oponka wokół pasa doprowadza mnie na co dzień do największej złości, psuje mi figurę i samopoczucie. Nie powtarzam błędów przeszłości i założeń o schudnięciu, ponieważ wiele razy próbowałam i zazwyczaj kończyło się to fiaskiem, a w ostatnim czasie schudłam bez żadnej diety i ćwiczeń, po prostu w związku ze zmianą stylu życia. Przy okazji doszłam do wniosku, że to nie waga jest problemem, tylko dbanie o swój organizm, które go mi na co dzień brakuje, więc do ćwiczeń dokładam więcej gotowania w domu oraz więcej warzyw i owoców w codziennym jadłospisie, a także fitness, jeśli tylko znajdę na niego wolna chwilę ( z czym niestety bywa u mnie czasem dość trudno).

Z działań życiowych postanowiłam także przyjrzeć się domowemu budżetowi, bo ostatnio przelatuje mi przez palce stanowczo za dużo pieniędzy, z którymi nie wiem do końca co się dzieje. Czas uważniej i rozsądniej wydawać pieniądze, bo dotychczasowy luz w finansach wcale nie daje mi tyle frajdy ile powinien biorąc pod uwagę wydawane kwoty, więc coś gdzieś musiało pójść nie tak, a ja teraz muszę tylko to znaleźć i poprawić 🙂 Oszczędzanie brzmi trochę cierpiętniczo, a w żadnym wypadku umartwianie się nie jest moim celem. Nie mam też potrzeby drastycznego ograniczania wydatków – po prostu chcę to zrobić, po panowanie nad wydatkami i ich świadomość mnie uspokajają.

Plany twórcze w roku 2013

Po pierwsze chciałabym w nowym roku zdobywać nowe umiejętności i rozwijać to czego udało mi się próbować do tej pory. Rok 2013 z pewnością upłynie znów pod dużym wpływem drutów, jednak nie zapomnę o szydełku, które na dłuższy czas porzuciłam. Chcę też obcować z wełną w stanie pierwotnym, więc postaram się prząść oraz filcować, bo to przyjemne i relaksujące zajęcia, a moje dotychczasowe próby w tym zakresie wypadły nieźle. Jeśli chodzi o nowe techniki, które chciałabym wypróbować to na pewno na liście na rok 2013 znajdzie się haft wstążką, ceramika oraz sutasz. Chciałabym także wrócić do działań artystycznych, przynajmniej w niewielkim zakresie, rozważam art journal, tęsknię bardzo za grafiką warsztatową, za akwarelami, pastelami oraz ołówkowymi szkicami…

Wymyśliłam sobie także po raz kolejny projekt 365 – tym razem jednak nauczona doświadczeniami poprzednich tego typu pomysłów wybrałam rzecz, która sprawi mi wiele radości, a jednocześnie będzie proste i nie zajmie wiele czasu. Chodzi mi po prostu o to, żeby mieć szansę na to, żeby wytrwać. Z ambitniejszymi, bardziej wymagającymi projektami wcześniej mi się nie udawało zazwyczaj ze względu na brak czasu, więc tegoroczny projekt 365 wymaga ode mnie tylko szeroko otwartych oczu i odrobiny dobrych chęci. Codziennie będę robić przynajmniej jedno zdjęcie używając komórki, która zawsze mam przy sobie i Instagramu, który jest jednym z moich odkryć roku 2012. Pierwsze zdjęcie z cyklu już powstało i jestem z niego bardzo zadowolona. Zresztą zapraszam wszystkich do dopingowania i przyglądania się realizacji tego postanowienia – obecnie Instagram dostępny jest nie tylko mobilnie, ale także webowo, więc moje zdjęcia może oglądać każdy. Zapraszam zatem na Instagram Yadis

Kolejne postanowienie związane jest z rzeczami, które opisywałam już w podsumowaniu roku – zależy mi, by wprowadzić więcej ładu i sensu w to, co tworzę. Chcę pokończyć projekty, na których mi zależy, zrobić jak najwięcej rzeczy dla siebie, żeby jeszcze nabrać wprawy i przetestować rzeczy, które robię, w codziennych sytuacjach. Chcę także w ten sposób dowiedzieć się co się sprawdza i podoba, a co nie… Zresztą w związku z faktem, że chcę kontynuować przygodę z blogiem modowym, będę potrzebować fajnych ciuchów i dodatków 🙂 Poza dzianiną solennie obiecuję, że w roku 2013 zacznę wreszcie szyć i przerabiać dla siebie ciuchy, a nie tylko dużo o tym mówić…

Nie porzucam jednak towarzyszących mi od początku przygody z rękodziełem planów związanych ze sprzedażą – co więcej wreszcie przejrzałam na oczy i dotarły do mnie rzeczy oczywiste, na które do tej pory pozostawałam ślepa. Mam nadzieję, że wkrótce uda mi się wystartować z własnym sklepem internetowym, prace z tym związane są dość zaawansowane, a sprawa zarabiania na twórczości przemyślana znacznie lepiej  niż kiedykolwiek wcześniej. Myślę sobie, że etap spokojnej analizy sytuacji powinien nastąpić w moim wypadku już dawno, lepiej jednak późno niż wcale. Koniec z chaotycznym miotaniem się od jednego pomysłu do drugiego!

W roku 2013 chcę też zrealizować jedną z zeszłorocznych obietnic i opublikować moją pracę magisterską. Niestety nie mogę tergo zrobić od razu, ponieważ musi ona w tym celu przejść odpowiednią edycję, ponieważ teraz jest za długa, zbyt nudna, pisana trudnym i skostniałym językiem akademickim, a nade wszystko roi się od cyferek, procentów i statystyk, które nic nie będą mówić laikowi. Uważam jednak, że spostrzeżenia zawarte w treści wciąż pozostają ważne i aktualne, dlatego chcę, by moja magisterka jednak ujrzała światło dzienne. Zostanie ona udostępniona na blogu za darmo.

No i na koniec rzecz dla mnie najważniejsza, ale jednocześnie taka, co do której nie jestem pewna czy uda mi się ją zrealizować. Chciałabym rozpocząć jesienią studia związane z projektowaniem mody w Warszawie, ale póki co to dość luźne plany, ponieważ wiążą się z tym naprawdę spore koszty (przede wszystkim czesne i noclegi, ale także dojazdy, zakup materiałów itp.), a ja nie wiem czy będę w stanie temu podołać. Jeśli już się zdecyduję na szkołę chcę mieć pewność, że nie będę zmuszona do rezygnacji z powodów finansowych. Być może to postanowienie uda się zrealizować dopiero w roku 2014, ale i tak chcę to tu zapisać!

Blog w roku 2013

Przede wszystkim chciałabym, żeby na blogu w ciągu roku pojawiło się przynajmniej 100 postów – nie zakładam codziennego blogowania, ponieważ przy moim aktualnym trybie życia nie ma na to najmniejszych szans. Zresztą sporo mam codziennych postanowień, a prowadzenie bloga ma być dla mnie przyjemnością a nie przykrym obowiązkiem. Byłabym jednak zachwycona, gdyby na koniec roku blogowy licznik wskazywał 500 postów, póki co brakuje do tego 161 wpisów…

Rok 2013 będzie także okazją do świętowania – kwiecień to 5 urodziny „blogaska”. Chcę przygotować z tej okazji dla Czytelniczek wyjątkowe candy, jednak to na razie tajemnica. Więcej informacji na ten temat będzie pojawiać się na blogu sukcesywnie.

Kolejnym postanowieniem związanym z blogiem, a także oczywiście z przenosinami są porządki, przegląd starych postów, optymalizacja treści pod kątem wyszukiwarek itp. Moim marzeniem w tym roku jest uzyskanie 25 000 odwiedzających miesięcznie – to sporo więcej niż jest w tej chwili, jednak jest to plan moim całkiem realny. Tym bardziej, że wreszcie jestem u siebie i mam wpływ na każdy element bloga. Oprócz edycji starych postów oczywiście będą powstawać nowe, więc blogowanie zajmie mi w tym roku sporo czasu, ale wcale mnie to nie martwi 🙂 Wkrótce chciałabym także zmienić wygląd bloga na nieco bardziej nowoczesny i profesjonalny, a przede wszystkim taki, który będzie lepiej prezentował fotografie, bo to jest i pewnie będzie u mnie najważniejsze. Chcę także, by na blogu pojawiło się nieco więcej tematów – m.in. związanych z gotowaniem, książkami, które czytam, czy wydarzeniami, w których uczestniczę oraz podróżami, które ostatnio są częstym elementem mojej codzienności. Handmade to nie wszystko!

Myślę, że w realizacji założenia związanego z oglądalnością pomoże zupelnie nowa dziedzina, którą chcę się zająć, a mianowicie wideo. Mój plan na rok 2013 to dzielenie się moją wiedzą i doświadczeniem dotyczącym robótek na drutach i na szydełku. Chciałabym, aby po tych 12 miesiącach korzystanie z moich filmików pozwoliło kompletnemu laikowi rozpocząć przygodę z rękodziełem oraz poznać ogrom możliwości związany z tymi technikami… Nigdy wcześniej nie zajmowałam się wideo, ale sama korzystam z tutoriali dość często, zauważyłam jednak, że zazwyczaj są one po angielsku, co dla części użytkowników jest problematyczne albo denerwujące. Zostanę zatem polską Marthą Stewart 😉

Podobno plany, którymi dzielimy się z innymi mówiąc o nich otwarcie stają się ważniejsze i znacząco zwiększa się szansa na ich realizację, ponieważ mamy zobowiązanie wobec kogoś więcej niż nas samych. Pochwalcie się zatem co zaplanowałyście na nowy rok? Ile trupów czeka w Waszych szfach na skończenie? Jakich technik chciałybyście spróbować?

Może spodoba ci się jeszcze...

9 komentarzy

  1. Ależ ambitnie! Ja daleka jestem od takich postanowień, ponieważ ie lubię rozczarowań. Wolę poczekać na to, co przyniesie czas, a później zrobić tylko podsumowanie i cieszyć się wynikami bieżącej (a nie zaplanowanej pracy). Ale bardzo mi się podoba Twoje podejście 🙂 O swoich UFO-kach pisać nie będę… ale gdybym miała kończyć tylko jednego na miesiąc, to i tak zajęło by mi to prawie 3 lata 😛

    1. A ja lubię planować – zawsze ambitnie i z rozmachem. Bo przypomina mi się wtedy jedna z mądrości mojej mamy: „Gdy będziesz marzyć o willi z basenem na Karaibach, bez trudu zamieszkasz w kilkupokojowym mieszkaniu z ładnym widokiem”. Bo ambitne plany motywują i pozwalają realizować więcej niż brak planów. Przynajmniej tak to działa w moim wypadku 🙂

  2. Dobra rada, mnie ona pomogła w stu procentach. Też mam chorobę lokomocyjną, żadne czytanie, czy robienie na drutach nie wchodziło nigdy w grę w czasie jazdy. Z dzieciństwa nie pamiętam, żebym jednym ciągiem przejechała dłuższą trasę tramwajową. Ostatnio odkryłam imbir. Są przecież proszki na bazie imbiru, ale po co się truć? Zaczęłam do herbaty kroić plasterki świeżego imbiru i pomogło. W wakacje całe siedem godzin w samochodzie dłubałam na drutach, książka też w autobusach przestała być problemem. A swoją drogą imbir bardzo dobrze działa uodporniająco, na teraz jak znalazł.
    Pozdrawiam
    Noelka

    1. U mnie działa podróżowanie z przodu i patrzenie przez przednią szybę, a nie przez boczne albo jazda pociągiem, bo wtedy nie mam problemów.
      Niestety nienawidzę imbiru, chociaż słyszałam, że jest skuteczny 🙂

  3. Powodzenia w realizacji planów ,jestem pełna podziwu . W pociągu mogę wszystko : czytać , sztrykować ,natomiast auto czy autobus odpada stanowczo wszystko – zostaje tylko podziwianie widoków. ewa

  4. Yadis droga, ja pamietam z facebooka Twoj projekt fundacji, i z mojego ogladu powiem ze po prostu nie wiedziałam jak do tego sie mozna wlaczyc, bo pomysł wydawał się byc nie do końca okreslony 🙂 mysle ze dlatego wiele osób zareagowalo dziwnie, bo były zaproszone do udziału w czyms, czego zasady dzialania nie mogly rozkminic 🙂 A jesli nie wie się tak naprawde na czym ma to polegac, to człek sie nie chce wciągac, to ludzkie…

    A rozpisuje sie tak, bo wiele razy sama bralam udzial w roznych rekodzielniczych (i nie tylko) inicjatywach i wiem ze to pali na panewce jesli nie ma na samym poczatku tzw. biznesplanu (nawet jesli to nie biznes) albo mocnej wizji lidera.

    Życzę powodzenia w przedsiewzieciach i zapraszamy do Wawy przy okazji!

    1. Biznesplan i całościowa koncepcja akurat były, szkoda że nikt nie chciał o tym słuchać… Jednak oskarżenia o to, że chcę tylko na kimś zarabiać, że będę kogoś wykorzystywać i to ze strony osób, którym naprawdę i szczerze chciałam pomóc moją wiedzą, czasem i doświadczeniem, a które naprawdę takiej pomocy potrzebują i powinny z całych sił przyklaskiwać takim koncepcjom, spowodowały, że zupełnie mi się odechciało.

      Sączenie jadu i wbijanie szpil, okazało się dobrą terapią szokową, tym bardziej, że nadeszło z zupełnie nieoczekiwanej strony, samych rękodzielników, często osób które znam z internetu i cenię…

      Tak czy inaczej postanowiłam, że wolę pracować na siebie, przynajmniej nikt mi nic nie zarzuci.

  5. Witaj!

    Bywam u Ciebie za każdym razem, gdy pojawi się wpis, chociaż nie za każdym razem udzielam się.
    Przede wszystkim chciałabym się odnieść do wpisu o fundacji. Wydawało mi się to naprawdę fajnym pomysłem.
    Ludzie zawsze są i zawsze znajdzie się ktoś, kto skrytykuje i nie będzie to krytyka konstruktywna. Ale pracując z ludźmi, trzeba być na to przygotowanym. I to nawet od tych, z którymi teoretycznie powinno się nawiązywać przyjazne relacje. Szczególnie niestety z tego względu.

    A piszę to, bo szkoda, że rezygnujesz z tego przedsięwzięcia, ale doskonale to rozumiem i nie namawiam, żebyś wbrew sobie ją prowadziła.

    Powodzenia w realizacji noworocznych postanowień!
    Pozdrawiam serdecznie.

    1. Wiesz, przygotowana byłam na ciosy z zewnątrz… Wiem z doświadczenia, że środowiska nierobótkowe, przynajmniej niektóre, traktują handmade, jako rzeczy gorszej kategorii, a ludzi, którzy się tym zajmują jako nudziarzy i/lub biedaków.

      Ale niczym nieuzasadniona złość, zawiść, pretensje i złośliwości ze strony twórców tak solidnie dały mi w kość, że uznałam po prostu, że nie ma sensu tego robić, skoro osoby, które mają być beneficjentami pomocy rozpoczynają współpracę od fochów, pretensji i listy wymagań. Oczywiście generalizuję, bo była to reakcja niewielkiej części, jednak większość nie potrafiła ich przekrzyczeć i bałam się, że w realnym świecie, w prawdziwej fundacji, będzie podobnie…