Po raz kolejny akcja Maknety u mnie na blogu – tym razem sporo nowości. Mozolnie czytane i słuchane lektury się pokończyły i teraz zaczynam dużo nowych rzeczy, zarówno jeśli chodzi o lektury, jak i robótki 😉
Aktualnie czytam:
– na Kindle „Ostatni kontynent” Terry’ego Pratchetta
– na papierze „Piter” Szymuna Wroczka (jakoś nie mogę się zmobilizować, żeby skończyć
Aktualnie słucham:
„Człowiek który był czwartkiem” Gilberta Keitha Chestertona (dopiero zaczynam)
Aktualnie dziergam:
– Prosty top z włóczki Moina, którą pokochałam od pierwszego dotknięcia (gotowy w 75%)
– poszewki Zpagetti (na razie w kawałkach czekają na wypełnienie i zszycie)
– koszyki i miski Zpagetti (postanowiłam powykańczać końcówki kłębków :D)
– Czarny sweter dla Mojego Mężczyzny (zostało mi do końca 20 rzędów rękawa, a że idzie jesień, to może się zawezmę i skończę go wreszcie)
Przy okazji pochwalę się Wam czymś dla mnie bardzo istotnym – mój tajemniczy realizowany od wielu tygodni projekt staje się faktem. Po wielu latach podchodów tworzę własną markę ręcznie robionych produktów. Tym razem to naprawdę przemyślane i mam wielką nadzieję na sukces 🙂 Postanowiłam skupić się na tym co jest mi bliskie, czyli na recyclingu i odpowiedzialnym podejściu do zasobów naszej planety. W tym duchu tworzę kolekcję, której znakiem rozpoznawczym jest wykorzystywanie materiałów z recyklingu oraz takich, które są przyjazne środowisku, naturalne i biodegradowalne.
Już bez dalszych wstępów przedstawiam Wam DesigNOWE!
Od jakiegoś czasu działa fanpage na Facebooku, na który serdecznie Was zapraszam.
Powoli powstaje też sklep internetowy i mam szczerą nadzieję, że jesienią ruszę pełną parą. Wkrótce napiszę osobny wpis na ten temat, ale na razie cieszę się faktem, że mogę oficjalnie coś powiedzieć komukolwiek na ten temat. Miałam poświęcić na rozwój tego projektu cały sierpień, ale mała psotna fretka, która zamieszkała w naszym domu na początku miesiąca trochę pokrzyżowała mi plany 😉
Przy okazji postanowiłam, że teraz stałym elementem wpisów będą właśnie materiały dotyczące fretek. Mam nadzieję, że spotkają się z równie dużym entuzjazmem jak wcześniejszy cykl prezentujący inspiracje. Na bieżąco zdjęcia Hrabiny możecie śledzić na moim Instagramie
Fretka #01
18 komentarzy
Rozkoszny zwierzaczek 🙂
Jest słodziakiem, to fakt 🙂 A po kilku tygodniach u nas zrobiła się już całkiem cywilizowana i naprawdę nieźle się dogadujemy.
Poduszki z zpagetti zapowiadają się świetnie:) bardzo jestem ciekawa jak będą wyglądać w końcowym pokazie:)
Powodzenia i trzymam kciuki za sukces sklepiku:)
Trzymanie kciuków i pozytywne myślenie na pewno się przyda 🙂
Cieszę się, że podobają ci się zapowiedzi i mam nadzieję, że kupujący będą podzielać Twój zachwyt 😀
Trzymam kciuki żeby wszystko Ci się udało. Fajna fretka.
Wszystko musi się udać, to tylko kwestia kiedy (przynajmniej tak to sobie powtarzam :-p)
Cieszę się bardzo, że fretkowe zakończenie postów przypadło do gustu.
Zajrzałam na Twój Fanpage i nie mogę się doczekać oficjalnego startu 😉 Trzymam kciuki za sukces 🙂
Oficjalny start jeszcze trochę potrwa, ale przez cały ten czas będą się ukazywać różnego rodzaju zapowiedzi i przypominajki. A ja w pocie czoła będę pracować nad kolekcją i aspektami technicznymi 🙂
U mnie Zpagetti jako UFOk juz ponad rok lezy… ehhh!
Powodzenia!
U mnie też kilka UFOków ze Zpagetti i t-yarn leży, nie martw się więc, nie jesteś jedyna. Najbardziej mi żal kopertówki, jednego z pierwszych projektów, ale tam trzeba wszyć ręcznie podszewkę i to zdecydowanie zmniejsza szansę na jej skończenie 😀
Trzymam kciuki. Oby Ci sie udalo. Jak bedziesz potrzebowac, zeby gdzies podac dalej pocztą pantoflową, na facebooku czy cos innego, by trochę zrobic szumu wokoł Twojego debiutu – chętnie pomogę. Pozdrawiam serdecznie Beata
Dziękuję za propozycję 🙂 Takie deklaracje dużo dla mnie znaczą. I na pewno w swoim czasie skorzystam z oferty. Niech no tylko będzie co pokazywać 🙂
Fajny pomysl z połączeniem ekologii (recyklingu) z handmade. Nie mogłam się oprzec, już polubilam tego fanpaga. Powodzenia, Mocno trzymam kciuki. Pozdrawiam Beata
Cieszę się, że Ci się spodobał mój pomysł! Zawsze chciałam zmieniać świat na lepsze (gdy byłam mała na pytanie kim chcę zostać odpowiadałam, że świętą, bo taka profesja najbardziej mi pasowała do zamierzeń).
W mojej głowie DesigNOWE mieszka już mniej więcej od roku, ale ciągle coś mi przeszkadzało w realizacji zamierzeń. Mam nadzieję, że teraz gdy powiedziałam o tym światu, to dostanę motywacyjnego kopa i będzie już z górki 🙂 Zresztą od jakiegoś czasu rozmawiam o tym w gronie bliskich znajomych i wszystkie reakcje były mniej lub bardziej pozytywne i entuzjastyczne, co mnie utwierdziło w przekonaniu, że to dobry pomysł i trzeba przynajmniej spróbować go urzeczywistnić skoro mam firmę.
Świetny pomysł! Z całego serca życzę powodzenia, mam takie przeczucie, że Twoje przedsięwzięcie okaże się wielkim sukcesem. Czekam z niecierpliwością na rozwój wydarzeń, pozdrawiam:)))
Cieszę się, że ktoś oprócz mnie wierzy w sukces tego przedsięwzięcia 🙂 Oby Twoje słowa się sprawdziły!
Zdjęcie fretki rozłożyło mnie na łopatki, cudowne <3 Zawsze się zastanawiałam, czy fretki nie śmierdzą, bo miałam kiedyś jedną na rękach i bardzo specyficzny zapach wydzielała… Jak to jest z fretką w domu na stałe?
A pierwsze zdjęcie mega inspirujące. 🙂 No i zastanawiam się – czy opłaca się w ogóle dziergać ze zpaghetti? I jak się z niego dzierga? Zrobiłam sobie raz takie spaghetti z resztek dzianiny, która mi została, ale to chyba nie to samo, poza tym wyszło trochę grube. 😉 Wydaje mi się, ze oryginalne wychodzi dość drogo…
Fretka ma specyficzny zapach, to fakt – dla jednych jest on bez znaczenia, dla innych to nie do wytrzymania. Dużo zależy od konkretnego osobnika, jego diety i wrażliwości ludzkiego nosa. W domu nie czuć fretki bardziej niż jakiegokolwiek innego niewychodzącego zwierzęcia – w momencie, gdy się załatwia albo ma nieposprzątane to czuć, jak się o to dba, to nie jest to duży problem. A do zapachu samego zwierzęcia szybko się przyzwyczajasz mieszkając pod wspólnym dachem.
Ale to nie wszystko fretka podobnie jak skunks smrodem broni się przed niebezpieczeństwem, więc przestraszona i pozbawiona możliwości ucieczki fretka to koszmar i oznacza totalne wietrzenie bez względu na pogodę i temperaturę za oknem 😉 Na szczęście takie zachowanie to rzadkość – w ciągu 7 lat życia z poprzednią może miało miejsce kilkanaście razy, A z tą dotychczas dwukrotnie (na szczęście z wiekiem robią się odważniejsze 😉
Jeśli masz ochotę na ponowne sprawdzenie, to zapraszam na fretkowy wieczorek zapoznawczy z drutami 🙂
Co do Zpagetii, to trudno orzec, czy się opłaca z niej dziergać. Włóczka jest dość droga i wymaga osobnego sprzętu (rzadko kto ma w domu druty czy szydełko 10,12 czy 15 mm). Ja ją lubię, bo daje fajny efekt. Chętnie po nią sięgam także dlatego, że w miarę szybko widać na niej efekty pracy. W poście specjalnie o tym nie napisałam, ale niebieska jest robiona przeze mnie samodzielnie i muszę przyznać, że efekt końcowy niekiedy jest nawet lepszy niż z fabrycznej, ale pracy z tym sporo, więc wartość wychodzi taka sama – około 30 pln za dużą szpulę. Z takiej ilości można wydziergać poszewkę na poduszkę, z 1 lub 2 mały dywanik łazienkowy, a z 4-5 dużą serwetę-dywan, ale w tym ostatnim przypadku to już spora inwestycja…