Podsumowanie maja

Po raz pierwszy w tym roku miesiąca nie uznaję za udany – maj dał mi w kość i cieszę się, że już się skończył. Mam nadzieję, że czerwiec będzie lepszy.

Maj

Przede wszystkim maj przywitał mnie niespodziewaną chorobą – niby nic wielkiego, jednak problemy ze szczęką skutecznie irytowały mnie przez cały miesiąc. I na tym się nie skończy 🙁 Kolejna rzecz, która miała miejsce w maju to choroba mojej fretki Zorzy, która pozbawiła mnie zarówno humoru, jak i pieniędzy. Niestety tutaj to także dopiero początek zmagań… Na szczęście w firmie było trochę spokojniej, bo inaczej nie wiem jakbym sobie z tym wszystkim dała radę.

W maju na blogu nie mam się czym pochwalić, bo pojawiły się tylko 3 wpisy:

Podsumowanie kwietnia

Żółto-zielona stylizacja

oraz Nowe książki drutowe

Całoroczne inspiracje pojawiły się tylko dwukrotnie #28 to fajny, żółty sweter

festival14_medium2Inspiracja #29 to prosty i darmowy wzór na dziecięce buciki na drutach.

buciki dziecięce na drutachPrzynajmniej w robótkach było nieźle, bo odkryłam, że mogę dziergać i czytać jednocześnie pod warunkiem, że książkami się nie zamyka (więc używam Kindle). Wydziergałam w maju sweter z włóczki Drops Loves You II oraz letni top z bawełny (oba zaczęte i skończone w maju, więc nie powiększają pudła wstydu). Niestety żaden z nich nie doczekał się jeszcze sesji naludziowej, ale postaram się to wkrótce nadrobić. Przeczytałam też w ciągu miesiąca aż 6 książek, nadrabiając wcześniejsze zaległości (w tym tempie plan 52 książki w 52 tygodnie 2014 roku nadal ma szansę na realizację)

W kwestii wyzwania Fiber Factor wciąż tkwię w kwietniu, ponieważ do skończenia pozostały mi rękawy sweterka Blank Slate (z którego już jestem bardzo dumna i zadowolona). Nie lubię tej czynności, więc zwlekam z nią i zamiast cieszyć się nową rzeczą, to hoduję UFOka. W czerwcu na pewno się poprawię. Mam też nadzieję, że po połowie miesiąca zabiorę się za dzierganie opóźnionego wyzwania żakardowego.

Niestety nie miałam czasu ani siły zabrać się do tematu fotkowego, mija więc już pół roku odkąd mam to na liście :/

No i czas na harmonogram, jak zwykle słodko-gorzki…

CO TYDZIEŃ
– co najmniej 3 posty na blogu (Nie udało się :( – w maju opublikowałam tylko 3 posty!)
– co najmniej 3 sesje ćwiczeń (Trochę się ruszałam, ale nadal za mało)
– co najmniej 3 rysunki lub szkice (Nie miałam czasu ani weny na rysowanie)
– co najmniej 1 książka lub ebook (Przeczytałam 6 książek, z czego aż 4 autorstwa Pratchetta w wersji elektronicznej na Kindle, przesłuchałam także audiobook Xanth. Zaklęcie dla Kameleon)
– co najmniej 1 rzecz związana z tajemniczym projektem (No i znowu stoję z tym w miejscu :/)

CO MIESIĄC
– co najmniej 1 filmik (Nie mam ani czasu, ani chęci, ani odwagi na realizacje wideo :/ )
– co najmniej 1 przepis kulinarny na blogu (Doszłam do wniosku, że nie pasuje to do tematyki bloga, wykreślam ten punkt od przyszłego miesiąca )
– co najmniej 1 gotowy projekt dzianinowy (Ukończyłam sweter oraz letni top, więc udaje mi się utrzymywać rygor od początku roku!)
– co najmniej 1 gotowy projekt szyciowy (Obraziłam się na maszynę, ale powoli mi przechodzi i w czerwcu chyba znów coś uszyję)

A jak tam Wam minął maj? Co fajnego się zdarzyło? Czym chcecie się pochwalić?

Może spodoba ci się jeszcze...

10 komentarzy

    1. Niezbyt pozytywne podsumowanie to chyba efekt tego, że cały miesiąc po prostu nie był udany. Jeśli chodzi o cele, to plan noworoczny i podsumowania co miesiąc przynajmniej nie pozwalają mi zapomnieć o tym co było dla mnie ważne kilka miesięcy temu (i co jest ważne nadal). W codziennej gonitwie łatwo o tym zapomnieć…

  1. Zdecydowanie pobiłaś mnie z książkami 😛 Ja w tym miesiącu przeczytałam tylko jedną – lekturę dla klasy 4 🙂
    A co do postów na blogu – mi bardzo pomaga planowanie – najpierw zapisuję sobie tytuły notek w kalendarzu google (staram się planować cyklicznie – tzn. poniedziałek – zwierzęta, piątek – moje miasto, itp) i najczęściej w jeden dzień piszę wszystkie na cały tydzień – dzięki temu zawsze o 6 rano automatycznie ukazuje się jedna. A codzienny czas, zamiast na pisanie, mogę przeznaczyć na odwiedziny na blogach i pisanie komentarzy u innych (chociaż najczęściej robię to przy porannej kawie).

  2. Jakoś nie potrafię tak pisać z wyprzedzeniem, kiedyś nawet próbowałam (przy wyzwaniu codziennego pisania), ale wydawało mi się to sztuczne, a wpisy przeterminowane, chociaż tak na prawdę moja treść nie jest bieżąca i newsowa.

    Problem w tym miesiącu jednak polegał przede wszystkim na tym, że nie miałam ochoty pisać 🙁 Zbieg negatywnych okoliczności definitywnie pozbawił mnie radości i chęci, a jesień za oknem zamiast wiosny skutecznie wyssała ze mnie resztki sił. I na razie nie nic nie zapowiada poprawy…

  3. Sama nie prowadzę bloga, więc nie jestem kompetentna w tej dziedzinie… Moje znajome blogowiczki też nie są zbyt systematyczne, wpisy pojawiają się niezbyt regularnie. Jednak uważam, że pisanie bloga ma sprawiać przyjemność piszącemu. Tak samo tradycyjny pamiętnik.
    Chętnie poczytam w przyszłości o książkach robótkowych.
    Pozdrowienia, Beata

    1. Bloga piszę dla przyjemności…
      Dawno temu postanowiłam sobie, że to będzie pozytywne miejsce i dlatego nie chcę i nie widzę sensu dzielić się tutaj „gorzkimi żalami”, gdy coś mi się nie udaje, czy życie mnie kopnie. Tylko czasem przemknie się taki post jak dzisiejszy.

      Jeśli chodzi o regularność to bardzo mi na niej zależy – zresztą widzę, że gdy piszę co 2-3 dni, to liczba odwiedzających bardzo rośnie. A to dla mnie zawsze powód do radości, bo lubię cyferki 🙂

  4. Podczytuje te Twoje podsumowania i mam ochote wziac z Ciebie przyklad. Moze na razie nie publicznie, raczej zapisac sobie kolejne punkty w zeszycie… A z drugiej strony, publikacja postanowien i comiesieczne „raporty” mobilizuja do pracy, prawda?

    1. Publiczne spowiadanie się z planów i postanowień jest niezwykle mobilizujące! Gdyby nie to już dawno odpuściłabym sobie większość z tych pomysłów, a tak to mniej lub bardziej, ale ciągle się tego trzymam, a minęło już 5 miesięcy!