Jak przekonać mężczyznę do włóczkowych zakupów?

Rozregulował się mój zegar biologiczny – w związku ze stresem, kawą, zmianą czasu… W każdym bądź razie ostatnio zdarza mi się mieć problemy z zasypianiem, a na dodatek kładę się bardzo późno. No i kilka dni temu wniknęła z tego zabawna sytuacja 🙂

Leżę już w łóżku, przewracam się niemożliwie i zaczynam gadać do Mojego Zmęczonego Mężczyzny. Po którejś zaczepce słownej z mojej strony następuje taka wymiana zdań:
– A może ty sobie barany policz i daj mi spać, co? Późno jest…
– Hmm, hmm barany powiadasz… Jakby nie patrzeć to owce, taki kłębki instant do samodzielnego przyrządzenia… Fajnie byłoby mieć owce do liczenia, wiesz…
– Mhm – odmruknął Mój Zmęczony Mężczyzna – Ale nie masz ich gdzie trzymać – dodał jeszcze
– Jak to nie mam? Twoi rodzice mają domek ogrodzony Twoja Mama na pewno chciałaby owieczkę 🙂 Zresztą przed blokiem mamy spory trawnik z obu stron, miałaby co jeść. A teraz jak przestawiliśmy kanapę to akurat się znalazło miejsce, żeby ją trzymać w nocy. Ale wiesz co owce są niezłe, ale lama to by było to. Wyobrażasz sobie, śliczna milutka alpaka, tylko moja…
– A ty byś ją umiała na kłębki przerobić? – Mój Zmęczony Mężczyzna jak zwykle trzymał się konkretów
– Nauczyłabym się! Faraberia z Pragi organizuje kursy – 400 zł, 2 dni i już będę umieć. Co za problem… noo tylko potem musiałabym sobie swój kołowrotek kupić, widziałam na Alledrogo – minimum 1000 złotych… Ale to nic na początku mogłabym mieć wrzeciono, też tam widziałam i tylko 30 złotych!
– A nie lepiej byłoby zamiast lamy od razu najpierw kupić sobie wełnę? – Mój Zmęczony Mężczyzna
– No w sumie tak, ale gdzie? – odpowiedziałam pytaniem na pytanie – zresztą wtedy pewnie to już by nie było takie oplacalne przerabiać ją na kłębki i potem na coś użytecznego…
– Mhm… Ale czy to by w ogóle opłacalne było? Nie lepiej kupić gotowe? I pewnie jeszcze wyjdzie taniej, bo tu lama, transport, kołowrotek, dodatkowy pokój, żeby to wszystko zmieścić…
– To co, ile mogę sobie kupić?

 

Mój Mężczyzna chyba nie chce zamieszkać ze mną, fretką i alpaką w kawalerce. Więc dostałam oficjalne pozwolenie na znaczące zwiększenie zapasów motkowych 🙂 O cały wielki karton! A może jeszcze uda mi się do tego maszynę dziewiarską przemycić 🙂

Może spodoba ci się jeszcze...

12 komentarzy

  1. bAzyl ma rację z maszynami- moje dwie leżą i tylko na pokrowcu kurz gromadzą. Natomiast rozmowa z mężem warta zapamiętania:) Pozdrawiam cieplutko.

  2. Bardzo fajna socjotechnika 😉
    A że w niej występuję to uzupełnie 😉 Koszt szolenia- dokładnie 2,5 dnia to 300zl, a z pobytem w pensjonacie, trzema noclegami i wyżywieniem 500.
    Szkolenia jednodniowe są tańsze 😉
    Serdeczności, Fanaberia

  3. Fanaberio Kochana, przymierzam się i przymierzam, żeby cię poznac w Realu. Może w przyszłym roku… Mam taką nadzieję i trzymam się tego bardzo, bardzo, bo przędzenie woła do mnie coraz głośniej…

  4. A co do maszyny dziewiarskiej, to dostałam ją kilka dni przed tym jak zaczęłam studia magisterskie, zaoczne na dodatek i okazało się, że czas to towar strasznie deficytowy… I rzeczywiście kurzy się przez dwa lata na strychu.
    Kolejne postanowienie na przyszły rok – zgłebić tajniki tej francy 🙂

  5. No czemuż nie? kołowrotek u producenta taniej niż na aukcji 🙂 a kursy ? po co Ci one ? Przędzenie jest łatwe , szczególnie jak się kursuje samemu sobie 🙂 Pozdrawiam 🙂 PS. ach ci faceci …

  6. Violu!
    Nie udało mi się taniej znaleźć nowego kołowrotka niż za 1000, a niestety na ryzyko związane z kupowaniem antyków pozwolić sobie mogą tylko osoby znające temat, nawet nie będę próbować.

    Co do kurso natomiast to wiem, że warto nauczyć się porządnie podstaw pod okiem kogoś doświadczonego, no i przy okazji spróbować czy się do tego nadaję. Ok, wydam na to sporo, ale frajda będzie dla mnie z takiego wyjazdu ogromna, a wiedza jaką przywiozę ze sobą będzie procentować latami. W ciągu 2-3 dni zdobędę taki poziom wiedzy, że będę w stanie rozwijać się dalej sama. No i uniknę zniechęcenia początkowymi niepowodzeniami, bo się z nimi nie spotkam 🙂

    Poza tym kurs przędzenia, to wydatek, o którym marzę odkąd pojawił się w ofercie – wcześniej nie było mnie na niego stać, ale teraz wreszcie już mogę sobie pozwolić na ten wydatek i zamierzam z tej możliwości skorzystać. Być może właśnie w ten sposób uczczę obronę pracy magisterskiej… Zobaczymy…

  7. Będzie mi bardzo miło, bez względu na to,jaki będzie powód spotkania. Przy kawie i bez kursów i tak mówię o przędzeniu 😉 Do Polski z Francji będę przyjeżdżała rzadziej niż z Pragi,ale za to na dłużej :)))
    Serdeczności, Fanaberia