Dzierganie, przędzenie i czytanie w październiku

Po wakacyjnej przerwie wracam do akcji Maknety u mnie na blogu. Oto lista moich lektur i robótek – w tym miesiącu pojawia się w zestawieniu nowa kategoria, czyli przędzenie 🙂

dzierganie i czytanie w październiku

Aktualnie czytam:
– na Kindle „Ostatni kontynent” Terry’ego Pratchetta (31% przeczytane)
– na papierze pokończyłam zaległości i zastanawiam się po co teraz sięgnąć. Może jakieś podpowiedzi?

Aktualnie słucham:
– „Cena miłości. U źródeł zachowań godowych” Vitusa Dröschera. Jestem zaskoczona jak ciekawa i tarfna jest ta książka, mimo, że ma już kilkadziesiąt lat.

pleciona czapka ReneweltAktualnie dziergam:
– Kukurydza, czyli sweter w wakrocze z samodzielnie przędzionej i farbowanej włóczki w kolorze żółtym (więcej na jej temat wkrótce na blogu)
– Test wzoru czapki dla Renewelt – wybrałam włóczkę i narzucam oczka
– Czarny sweter dla Mojego Mężczyzny – ciągnie się ten projekt i nie chce skończyć, został mi kaptur
– Ażurowa tunika dla babci – wróciła jak bumerang, muszę poprawić podkrój pach i dorobić długie rękawy

Aktualnie na kołowrotkuAktualnie przędę:
– samodzielnie farbowana wełna w kolorze szarym (komplet do uprzędzionej wcześniej szarości z różem), będzie z tego wymarzony szal

 

Od sierpnia dzielę wolny czas pomiędzy 3 zajęcia – czytanie, dzierganie i przędzenie. Urok nowości sprawia, że najchętniej wybieram tę ostatnią aktywność i na ten moment przerobiłam już na kołowrotku ponad 1 kg włókien i będę musiała wkrótce zamówić kolejną porcję czesanki. Powoduje to jednak zaległości w dzierganiu, ponieważ dostępna ilość czasu, którą dysponuję, nie uległa niestety zwiększeniu 😉

Mam jednak nadzieję, że po pierwsze wkrótce urok nowości trochę minie, a ja nabiorę wprawy i będzie mi to wszystko szło ciut szybciej. Niestety przędzenie powoduje, że wydłuża się czas powstawania projektów, bo skoro mogę sobie sama uprząść wełnę na sweter/chustę/czapkę/otulacz, to czemu nie? Więc zamiast tygodnia dziergania mam 2 tygodnie przędzenia i tydzień dziergania 🙂

I na koniec tradycyjnie fretka (#4) – tym razem Hagrid żywy, tylko śpiący (często mu się takie absurdalne pozycje zdarzają)

śpiąca fretka

Może spodoba ci się jeszcze...

13 komentarzy

  1. Hagrid uroczy, wygina się jakby nie miał szkieletu 😀
    Co do podpowiedzi książkowych – nie wiem co lubisz, bo jestem u Ciebie po raz pierwszy, ale mnie jakiś czas temu urzekły „Mojry” Marka Sobola. Książka jest przepiękna, wartościowa i idealna na jesień.

    1. Muszę przyznać, że miała być całkiem inna, bo chciałam mieć tylko pojedyncze oczka w kontrastowym kolorze, ale jestem bardzo zadowolona z efektu końcowego i nie przeszkadza mi nawet, że włóćzka wyszła taka różowa. Po zbublowaniu z ciemną szarością będzie fantastycznie! Już nie mogę się doczekać, ale to co najmniej tydzień przędzenie jeszcze przede mną (i to zakładając, że będę mieć czas, a na to się nie zanosi)
      Szal będę dziergać z wzoru wybranego już dawno Pineapple Delight Shawlette, więc jak już sie uporam z tym wszystkim to na pewno będzie on stanowić prawdziwą ozdobę mojej garderoby.

  2. Najfajniejsza jest frotka 😛
    Ale zazdroszczę tak cudownie spędzanego czasu! Niestety, na razie mam bardzo mało chwil na swoje hobby 🙁

    1. No i przez przypadek właśnie wybrałaś imię dla mojej kolejnej fretki, jeśli taka się pojawi (marzy mi się jakiś ciemny zwierzak do kompletu z dwoma jasnymi). Fretka Frotka to jest to!

  3. Słodziak z tego Hagrida 😉 Moja Pusia też czasem się potrafi tak położyć, jakby była zdechła 😉 Ale jakby się nie rozłożyła, dalej jest słodka. Czasem się zastanawiam, jak to możliwe, żeby w takim małym ciałku tyle słodyczy było… A później wypuszczamy ją na wybieg i wszystko żre… Ale i tak jest słodka 😀
    Ta szaro-różowa włóczka, wygląda super 😉
    Może więcej czasu zajmuje uprzędzenie i wydzierganie czegoś, ale teraz możesz powiedzieć, że masz coś 100% hand made 😉

    1. Nie mam pojęcia 🙂 Na zapleczu nie mam żadnej informacji o zostawionym przez Ciebie kometarzu. Może napisałaś co miałaś do napisania, a nie kliknęłaś przycisku publikacji?

  4. Jak dużo u Ciebie wszystkiego! Jej, aż miło było poczytać i pooglądać 🙂 I tyle projektów, tyle czytania! I jeszcze przędzenie! Podobno bardzo wciąga – ja wolę nawet nie próbować bo i tak ledwo wyrabiam ze wszystkim…
    Miłego dnia!
    Asia

    1. Przędzenie baaardzooo wciąga! Jest jednak wiele plusów tego zajęcia – na przykład inaczej zaczynasz patrzeć na czas powstawania projektów – bo wiesz, wzór na wymarzoną chustę wybrany już parę miesięcy temu, ale jakoś nie było odpowiedniej włóczki, więc jak pojawił się kołowrotek to postanowiłam ja sobie uprząść. Na razie spędziłam nad tym 2 tygodnie i czekają mnie pewnie kolejne dwa zanim w ogóle będę mogła narzucić oczka na druty! Potem jeszcze kolejny miesiąc dziegrania i już będę mieć 😛

  5. Może to nieładnie, ale zazdroszczę Ci możliwości samodzielnego przędzenia włóczki. Kołowrotka nie miałabym gdzie wstawić, ale wrzeciono coraz głośniej mnie woła, gdy na Twoje niteczki patrzę.
    Po zdjęciu sądząc, fretki mają jeszcze mniej kręgosłupa niż koty, a myślałam, ze to niemożliwe 😉

    1. Nie ma co zazdrościć, tylko trzeba chwytać za mątewkę i kręcić własne 🙂
      A co do fretek to w kategorii najbardziej bezkęgosłupowe zwierzę domowe wygrywają w cuglach z kotami.

      PS. Mi też się wydawało do niedawna, że absolutnie nie mam miejsca na kołowrotek, a teraz w domu stoją dwa 😀