Projektowanie wnętrz po mojemu

Nie jestem architektem ani projektantem, ale okazało się, że wcale nie przeszkodziło mi to w aranżacji przestrzeni, która okazała się po prostu idealna – spełnia swoją rolę, uwielbiam ją i bardzo mi się tu podoba.

Jeśli najpierw chcesz zobaczyć jak sobie poradziłam z urządzaniem, a dopiero potem poczytać o tym, co do tego doprowadziło, to zajrzyj posta Nowe dom – nowy blog i dopiero później tutaj wróć 🙂

1. Wytyczne projektowe

Wszystko zaczęło się od listy potrzeb – musiałam wiedzieć, co trzeba wziąć pod uwagę, żeby ostatecznie udało się to osiągnąć. Poniżej moja lista, pomyślałam, że może się Wam przydać jako wzór:

  • mieszkanie dla dwóch osób – Mojego Mężczyzny i mnie samej
  • wspólna przestrzeń, która pozwoli na spędzanie czasu razem
  • 2 osobne biurka do pracy w domu
  • dużo przestrzeni do przechowywania
  • miejsce do relaksu
  • osobna sypialnia
  • mieszkanie przystosowane do fretek
  • miejsce noclegowe dla gości
  • nowoczesność i minimalizm

2. Wybór tego, co najważniejsze

Jeśli ma się do dyspozycji tylko 45 metrów kwadratowych, to trzeba iść na kompromisy 🙂 Przy okazji trzeba zdecydować też co jest naprawdę ważne, co można nagiąć, a z czego zrezygnować. Powyższa lista zawiera tylko punkty, które zostały po wielu rundach wykreślania. Wcześniej na liście było m. in. osobne biuro, podest z miejscem do relaksu i wspólnej rozrywki, taras lub ogródek… Z listy marzeń wyklarował się więc po pewnym czasie dość jasny plan.

3. Zmiana potrzeb na projekty wnętrz

Pierwszą decyzją projektową, najważniejszą i najlepszą jaką podjęliśmy, było wyburzenie ściany oddzielającej kuchnię od salonu. Stworzyło to zaskakująco dużą przestrzeń – obecnie pozbawione ścian jest 2/3 mieszkania, za wyjątkiem sypialni i łazienki. Część naszych znajomych pukała się w głowę i próbowała nas nawracać, ale się nie daliśmy 🙂 Kuchnia jest schowana za kominem od strony przedpokoju, więc nie widać jej od wejścia. Od strony salonu został natomiast krótki fragment ściany, który nazywamy ogryzkiem – stanowi on ograniczenie zabudowy kuchennej i skrywa za sobą sporą lodówkę.

Największym problemem okazały się biurka… Wcale nie tak łatwo upchnąć dwa duże meble w salonie, który ma tylko 3 ściany do dyspozycji, a który ma być przede wszystkim miejscem do życia, a nie dopiero w dalszej kolejności do pracy. Przeszliśmy przez różne koncepcje, oglądałam nieskończoną ilość inspiracji w internecie, rysowałam po planach mieszkania, wymazywałam i rysowałam od nowa. Aha, dodatkowym wymogiem jeśli chodzi o biurka był fakt, nie mogłam ich rozdzielić pomiędzy pokojami, bo chciałam żeby sypialnia była sypialnią, bez wpływów pracowych, na dodatek biurka nie mogły się łączyć ani być bardzo blisko siebie (co wykluczyło bardzo wygodne rozwiązanie narożne). Ze względu na wymaganą przez nas wielkość biurek (minimum 120 cm szerokości) okazało się też, że odpada ustawienie symetryczne, po obu stronach kanapy, bo ściana nie jest wystarczająco długa. Stanęło na tym, że moje biuro jest po jednej stronie mieszkania przy oknie, bo potrzebuję krajobrazu, żeby się skupić i poukładać myśli. Mój Mężczyzna wylądował ze swoim biurkiem po przeciwnej stronie pokoju, z miejscem przy ścianie, żeby powiesić lub postawić tam duży, dodatkowy monitor, który bardzo ułatwia mu pracę. Po drodze okazało się, że idealnym rozwiązaniem dla niego będzie regulowany blat, przy którym w zależności od humoru będzie mógł stać lub siedzieć – pewnie nie wiecie, ale przypadłością programistów są chroniczne bóle kręgosłupa i takie rozwiązanie pozwala przynajmniej w pewnym zakresie sobie z nimi radzić. Jak widać w miarę klarowania się koncepcji planowanie było coraz dokładniejsze i ostatecznie poradziliśmy sobie z przeciwnościami.

Przestrzeń do przechowywania też nie była łatwą sprawą tym bardziej, że potrzebujemy naprawdę dużo miejsca na nasze graty – jeśli czytacie o minimalizmie na moim blogu, to pewnie wydaje się Wam to dziwne, ale prawda jest taka, że moje hobby i projekt Fiberro wymagają materiałów, do tego mamy sporą kolekcję książek, z którymi nie chcemy i nie potrafimy się rozstać. Mój Mężczyzna też ma swoje zainteresowania – elektronikę i muzykę, a to wszystko wymaga przestrzeni. Od razu wiedzieliśmy, że chcemy zabudować największą ścianę w salonie, dość długo szukałam jednak właściwego sposobu, który pozwoli zachować wrażenie lekkości i przestrzeni. Bardzo przydatne były kreatory zabudowy z IKEA, chociaż ostatecznie postawiliśmy na meble robione na wymiar – dotyczy to zarówno kuchni, jak i salonu. Mimo sporej różnicy w cenie uważam to za decyzję najlepszą z możliwych w naszej sytuacji – czynnik fretkowy nie był tu bez znaczenia 😉 IKEA ostała się jedynie w sypialni – systemy szaf oraz ich wyposażenia wewnętrznego to raj! Dodatkowo większość naszych mebli ma dodatkową funkcję związaną z przechowywaniem – łóżko ma pod materacem pojemną skrzynię i podnoszony stelaż, który maksymalizuje wykorzystanie dostępnego miejsca (nie ma podziału na szuflady, więc łatwiej z tej przestrzeni korzystać). Podobnie sofa, pod którą znajduje się miejsce na pościel dla gości, dodatkowe koce oraz poduszki, które nie są na co dzień w użyciu. Nawet w kuchni wykroiliśmy dodatkowe miejsce mimo małego metrażu – górne szafli są wyższe od standardowych, co daje dodatkową półkę lub dwie wewnątrz!

Projektowanie wnętrz 02

Z przestrzenią wypoczynkową poszło chyba najłatwiej – podczas nieskończonych poszukiwań mebli zobaczyłam kanapę idealną – prosty mebel z szezlongiem. Okazało się, że może być personalizowana, bo jest robiona na zamówienie, więc po mojej stronie znalazł się szeroki podłokietnik, który mieści dodatkowo barek oraz miejsce na moje robótki zaopatrzone w miniaturowy blat idealnie nadający się pod laptopa (hura! koniec z komputerem na kolanach!). Od strony biurka Mojego Mężczyzny znajdzie się węższy fragment kanapy pozbawiony podłokietnika, więc będzie łatwiej tam usiąść i trudniej się o niego potknąć korzystając na co dzień z tej części mieszkania. Sofa jest rozkładana i po rozłożeniu większa niż nasze łóżko w sypialni, więc nasi goście będą nocować w komfortowych warunkach 🙂

Na końcu listy, po licznych wymogach zdroworozsądkowych, znalazło się miejsce na osobowość. Mieszkanie można opisać w pięciu punktach – białe, szare, kubiczne, zabudowane, z ciemną podłogą. Mamy niewiele otwartych przestrzeni, większość rzeczy jest schowana, czasem przy użyciu naprawdę ciekawych rozwiązań (np. wielofunkcyjna kanapa). Mieszkanie w całości pomalowane jest na biało, większość mebli jest biała (w tym cała zabudowa salonu, która mimo dużych rozmiarów stapia się ze ścianą i nie jest aż tak widoczna), a tam gdzie nie można było zastosować bieli pojawia się szarość. Podczas urządzania postawiliśmy na prostotę i wysokiej jakości materiały – mamy więc drewno, szkło, metal i dużo, dużo bieli. Za jakiś czas będę pewnie chciała ożywić pomieszczenia charakterystycznymi dodatkami, ale na razie cieszę się światłem, pustką i tym, że wreszcie wszystko ma swoje miejsce i nic nie leży na wierzchu.

4. Lista zakupów

Bardzo pomogła mi przy planowaniu przestrzeni lista rzeczy koniecznych, niezbędnych i takich, z których nie zrezygnuję. Dzięki temu wiedziałam, gdzie mam jeszcze miejsce na kompromisy i na co powinnam zwracać szczególną uwagę w sklepach i Internecie podczas poszukiwań. Jako pierwsze na listę obowiązkową trafiło biurko, potem dołączyły deski podłogowe, piekarnik, kanapa, meble na balkon i wiele innych. Z każdą chwilą zostawało coraz mniej wyborów do dokonania. Są jednak rzeczy, przy których decyzja została podjęta na samym końcu – najdłużej szukaliśmy toalety, mebli do łazienki, pojemników na pranie, zestawu krzeseł do stołu w salonie, oświetlenia i tekstyliów, ale to na szczęście mogło poczekać, bo nie są to elementy kluczowe i można mieszkać bez nich.

5. Podobieństwa i kontrasty

Nie miałam pomysłu na łazienkę, więc wybór motywów z pozostałych pomieszczeń okazał się najlepszym rozwiązaniem: neutralnego szarego koloru w dwóch odcieniach na ścianach i podłodze, metalowych dodatków w kolorze srebrnym oraz kubicznych, prostych kształtów mebli, armatury i dodatków.

Aby uniknąć szpitalno-laboratoryjnych skojarzeń wiedziałam od początku, że będzie potrzebny jakiś intensywny akcent – w naszym wypadku jest to ciemna, drewniana podłoga z deski barlineckiej, która jest we wszystkich pomieszczeniach poza łazienką i kuchnią, gdzie położono kafle. Żeby dodatkowo połączyć kuchnię z salonem kolor, kształt i deseń kafli są niemal identyczne jak wzór desek. Fajnie to wygląda 🙂

 

Wszystkie prace związane z projektowaniem nowego mieszkania zajęły w sumie około półtora roku, bo kupowaliśmy mieszkanie na bardzo wczesnym etapie inwestycji. Intensyfikacja zajęć związanych z wyborem i zakupem poszczególnych rzeczy trwała w sumie nie więcej niż 6 tygodni. Korzystałam przede wszystkim z papierowych planów, linijki i papieru milimetrowego, tylko w kilku momentach wspierając się komputerowymi modelami pomieszczeń w 3D.

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Zapisz

Może spodoba ci się jeszcze...