Drobne przyjemności

Jesień to taki czas, kiedy nawet drobne przyjemności nabierają ogromnego znaczenia. Im bardziej szaro i buro jest wokół mnie, tym więcej energii na nie przeznaczam, bo pozwalają mi przeżyć ponure dni.

collage drobne przyjemnosci 02

collage drobne przyjemnosci Nie bez powodu nie wspominam o pieniądzach, bo w moim przypadku radości dnia codziennego to przede wszystkim drobiazgi, które są za darmo albo kosztują grosze. Słoneczny dzień, celebrowanie kubka kawy o wyjątkowym smaku i aromacie, wieczór z książką, spacer, czy taka chwila w ciągu dnia, kiedy nic nie muszę… Ostatnio nastąpiło nagromadzenie tego typu chwilek, więc postanowiłam je zachować ku pamięci i przedłużyć sobie moment szczęścia.

collage szydelkowe etuiPo pierwsze po długim oczekiwaniu dotarł do moich rąk dowód wdzięczności – podarowałam bardzo zdolnej osobie cały zapas farb akrylowych, które u mnie zalegały. W zamian nie chciałam pieniędzy, więc umówiłyśmy się, że zapłatą będzie ozdobienie jakiegoś przedmiotu. Wybrałam drewniane pudełeczko, w którym trzymam szydełka, bo lubię otaczać się pięknymi przedmiotami i wiązać je w jakiś sposób z moim hobby. Moim jedynym wymogiem było wymalowanie na pudełku jaskółek albo owiec. Minął jakiś czas i pudełko wróciło do mnie odmienione nie do poznania! Jaskółki są wspaniałe, a efekt przerósł moje najśmielsze oczekiwania. Muszę Wam powiedzieć w sekrecie, że autorka maluje wspaniałe miniatury na talarkach wycinanych z gałęzi i prowadzi stronę na Facebooku. Możecie sobie u niej kupić coś ładnego, nie będę zazdrosna 😉

collage tsubamePo drugie dotarła do mnie książka z akcji Maknety. Akurat zbiegło się to z moją wyjątkową chandrą i wielką ochotą na spędzenie całego wieczoru bez ruchu w fotelu z prażynkami, herbatą, kocem i książką. „Sklep na Bloosom Street” okazał się idealny na taką okazję. Książka czyta się lekko i przyjemnie, nie jest to może literatura wysokich lotów, ale muszę przyznać, że naprawdę mnie wciągnęła, przeczytałam ją właściwie jednym podejściem, a z rozpędu sięgnęłam tego samego wieczoru po kolejną książkę tego cyklu, pt. „Skrawki życia”. Skończyłam czytać o czwartej nad ranem w zdecydowanie lepszym humorze 😀 Fajnie było czytać o sklepie z włóczką który staje się ważnym elementem lokalnej społeczności i łączy kobiety, które w żadnych innych okolicznościach nie miałyby szans się spotkać. Widzę w tej historii wiele analogii do e-dziewiarki i comiesięcznych spotkań, które się tam odbywają, a także Chmurki, która również wprowadza u siebie taką tradycję. Fajnie jest być częścią takiej opowieści w realnym świecie…

Sklep na bloosom street Po trzecie udało mi się powymieniać 🙂 Pamiętacie jakiś czas temu, jak chwaliłam się „kłębuszkami” czesanki? Okazało się, że jeden z nich, grubsza wełna w kolorze białym nie odpowiada mi. Jest szorstka, sypka i w ogóle nie taka. Zostało mi jej sporo i Danusia postanowiła mnie wybawić z kłopotu. Zaczęło się od oferty kupna, a skończyło na zamianie, na której wyszłam świetnie. Po pierwsze zrobiłam trochę miejsca na nowe włókna, bo pozbyłam się niechcianych, po drugie w zamian dostałam dwie fajne rzeczy i jedną fantastyczną. Dwie fajne to wełna owcy czarnogłówki, z którą będę miała do czynienia po raz pierwszy – część jest wyprana i wyczesana, a część jest prosto z grzbietu. Postanowiłam dać sobie jeszcze jedną szansę w starciu z lanoliną. A nuż poprzednio uczulała mnie konkretna owca… Chcę też przekonać się czy dam sobie radę z wełną potną, bo do takiej mogę mieć dostęp niemal nieograniczony, czy jednak jestem skazana na czesanki fabryczne. Zobaczymy… Ale to nie te duże paczuszki były w przesyłce najważniejsze – przede wszystkim ciekawa byłam mieszkanki, która została specjalnie dla mnie sporządzona na drumku. Zostałam zapytana jakie kolory lubię i potem dostałam to, co sobie wymyśliłam tylko lepsze 🙂 Muszę powiedzieć, że ten podarunek stał się dla mnie motywacyjnym kopniakiem do powrotu do kołowrotka. I niestety gwoździem do trumny dla mnie, bo gdy zobaczyłam jak piękne są takie mieszanki i wyobraziłam sobie jak cudownie będzie je prząść, to pewna jestem, że będę je od kupować, a to nie są rzeczy tanie, szczególnie, że najciekawsza jest oferta amerykańska, która zabija kosztami transportu.

collage czesanka od DHFNo i po czwarte zupełnie zaskoczył mnie miły gest znajomej osoby, która podczas zakupów zwróciła uwagę na znacząco przecenioną książkę anglojęzyczną o robieniu na drutach, zrobiła zdjęcie okładki i zapytała mnie, czy może bym jej nie chciała. Co więcej nie wymagało to ode mnie nawet wyjścia z domu, a jedynie podjęcia decyzji bo książka została zakupiona, dostarczona, a z mojej strony konieczny jest tylko zwrot poniesionych kosztów 🙂 Oczywiście, że chciałam i książka dziś trafiła w moje ręce powiększając i tak już niemałą kolekcję drutowych pozycji.

2014-12-03 15.39.23Po piąte postanowiłam sobie uświetnić picie kawy. To mój codzienny rytuał i z wielką przyjemnością pozwalam sobie zwracać uwagę na ten zwykły gest. Mam dobry ekspres, piję smaczną kawę dobrej jakości, staram się dobierać do niej zawsze jakiś ładny kubek, a ostatnio w mojej kuchni pojawił się młynek z karmelem i cukrem waniliowym, który potrafi zdziałać cuda. Piję gorzką kawę z mlekiem i nie cierpię słodzonej, ale odrobina takiego pachnącego cukrowego proszku na szczęście nie zmienia smaku napoju, a jedynie dodaje mu głębi. Teraz poluję jeszcze na drugi podobny młynek wypełniony cukrem i przyprawami korzennymi. Sądzę, że się polubimy jeszcze bardziej…Kawa moja miłośćNo i po szóste blog – daje mi wiele radości i trudno mi wyobrazić sobie, że nagle mogłoby go zabraknąć. Wiele razem przeżyliśmy i towarzyszy mi już prawie 7 lat. Mieliśmy przygody, przeprowadzki, ale wierne grono przyjaciół udało się zebrać i przetrwali oni wiele przeciwności. Gdyby nie blog nie miałabym żadnego archiwum studenckich prac, zabrakłoby mi motywacji do bardzo wielu działań, nie zdarzyłoby się wiele niesamowitych sytuacji, no i na pewno moje drutowe umiejętności nie osiągnęłyby takiego poziomu jak teraz, pewnie też nie zdecydowałabym się na kołowrotek…

A jakie są Wasze drobne przyjemności? Czym nagradzacie siebie? Jak pomagacie sobie, gdy macie chandrę? Co Was uszczęśliwia?

Fretki na do widzenia #8
Ostatnio zwierze się polubiły i chętnie razem sypiają w różnych dziwnych konfiguracjach 🙂

fretki

Może spodoba ci się jeszcze...

12 komentarzy

  1. Cudownie się czytało ten wpis. Chyba zaraz wstanę i zrobię sobie kawę. Z cynamonem. Mmmmm… 🙂 Kawa osadza mnie w rzeczywistości.

    A czesanki wyglądają po prostu nieziemsko!

    1. Ja działam na kawę, bez kawy nie wyobrażam sobie życia, przekonałam się do niej późno, bo dopiero przed maturą, ale teraz to moje największe uzależnienie (nie licząc włóczki) i wcale nie zamierzam z tym walczyć, a wręcz przeciwnie. Dogadzam sobie w tym względzie jak tylko mogę 🙂

      Co do czesanek to totalnie nie mogę się doczekać jak będą wyglądały na kołowrotku, ale sama siebie maltretuję i kończę resztki bielonej wełny Poltopsu sprzed kilku wpisów. Ale dziś wieczorem wrzucę na szpulkę tą zielono-fioletową mieszankę, bo jestem jej niesamowicie ciekawa.

    1. Jestem jedną wielką celebracją – bez takich drobiazgów moje życie straciłoby blask, a ja całą radość. Fretki przechodzą same siebie w byciu uroczymi słodziakami ostatnio, a śliczne są też obie (każda na swój sposób) jak czort. Normalnie nic tylko kochać 🙂

  2. bardzo fajne te twoje drobne przyjemności. Ja dokładam jeszcze długi spacer po lesie i zamieniam kawę na cappuccino od którego również jestem uzależniona. Zawsze punkt 12.00 😉
    Życzę sukcesów w przędzeniu tych pięknych czesanek. Kolory obłędne.

    pozdrawiam Asia

    1. Ja piję tzw. flat white – z ciepłym mlekiem ale bez pianki, za którą nie przepadam. U mnie to pierwsza czynność każdego dnia (nie zawsze pierwsza w harmonogramie, ale zawsze najbardziej istotna część poranka).

      Spacerować też bardzo lubię, ale jakoś rzadko ostatnio mam na to czas i chęci – no i u mnie nie ma mowy o lesie, bo mieszkam w środku dużego miasta 😀

  3. Pozazdrościć takich przyjemności – pudełko na szydełka jest prześliczne, czasem lepiej jest się umówić na coś za coś niż transakcję pieniężną, efekty potrafią być zachwycające 🙂
    Kawa, oj tak, jest to dobra nagroda, a w ładnym kubku, ho ho 🙂 Dzisiaj w kuchni pojawił się u mnie ekspres i mimo, że jest wieczór w ramach testowania wypiłam już 3 (małe 🙂 ) , każdą inną w tym z tą posypką właśnie 🙂
    Serdecznie pozdrawiam 🙂

    1. Pamiętam moje zakupy ekspresowe testowanie smaku kawy z kapsułek w sklepie – byłam jeszcze wtedy za biedna, żeby kupić cokolwiek innego niż ekspres kapsułkowy, a mam specyficzny gust kawowy i musiałam być pewna, że w firmie, którą wybiorę będę mogła pić co najmniej kilka rodzajów kawy. Po wstępnej selekcji zostało Caffissimo i coś tam jeszcze i poszłam do Tchibo testować 🙂 Wyszłam z tamtąd jak sowa na sterydach z ogromnymi oczami i drżącymi rękami (jestem wrażliwa na kofeinę), ale ekspres kupiłam (a właściwie dostałam na urodziny kilka dni później) i jestem jego zagorzałą fanką od ponad 2 lat.

      Co do wymian to prawda jest taka, że bardzo je lubię, tym bardziej, że trudno mi wyceniać coś co jest mi zbędne. A zamiana pozwala to wycenić osobie, która tego pożąda. Teraz też przygotowuję się do dużej oferty wietrzenia magazynów, bo potrzebuję pozbyć się znowu pewnej ilości książek i różnych robótkowych gadżetów i materiałów. Mam nadzieję, że chętni się znajdą.

    1. Najlepsze!
      Szkoda, że w pogoni za komercją tak często zapominamy, że najlepsze rzeczy są za darmo, bo nie da sie kupić przyjaźni, szczerości czy lojalności…