Fotoksiążki

Idea fotoksiążek jest mi znana od dawna, ale do tej pory jakoś nie widziałam sensownego powodu, by po nie sięgnąć. Niedawno pomyślałam, że przydałaby się prezentacja moich dzianinowych projektów, a wtedy zamiast jednej zainwestowałam aż w 3 fotoksiążki. Dziś właśnie je odebrałam 🙂

Ale od początku… Parę tygodni temu nieśmiało wzięłam się za porządkowanie komputera, a szczególnie plików fotograficznych związanych z blogiem i moimi dzianinami, bo postanowiłam uporządkować zaniedbany profil na Ravelry. Okazało się, że jest tego sporo, a niektóre rzeczy wyszły zaskakująco dobrze. Pomyślałam, że fajnie byłoby coś z tym zrobić, no i wymyśliłam, że realna forma fotoksiążki, którą można wziąć do rąk i pooglądać będzie idealna 🙂

Wydawało mi się jednak, że taka fotoksiążka to droga zabawa, więc zaczęłam przeszukiwać internet w poszukiwaniu jakichś fajnych ofert i tak trafiłam na chyba już nieco zapomniany i przykurzony Groupon, gdzie wpadła mi w oczy oferta 3 fotoksiążek za 99 złotych (+ koszt wysyłki). Stwierdziłam, że na tyle to mnie stać i kupiłam 😀 Niestety potem sprawa musiała „nabrać mocy urzędowej”, czyli po prostu swoje odleżeć na półce i dopiero zbliżający się termin wygaśnięcia Grouponu porządnie mnie zmotywował, żeby się za to zabrać.

Tak czy inaczej kupując voucher miałam w głowie 3 fotoksiążki, które chcę mieć – pierwszą z dzianiną, drugą ze zdjęciami z dwóch naszych wyjazdów do Paryża i trzecią z inspiracjami związanymi z moim najnowszym świrem, czyli przędzeniem. Rzeczywistość zweryfikowała plany i zamiast paryskich wspomnień (zgubiłam gdzieś uporządkowane i przesortowane foldery!) powstał album najlepszych zdjęć z Instagrama Mojego Mężczyzny, ale uznaję fotoksiążki za fantastyczny pomysł i jestem pewna, że to dopiero pierwszy z wielu takich projektów!

Chcecie zajrzeć do środka, prawda?

Oto fragmenty mojej dzianinowej fotoksiążki – bardzo spodobał mi się układ prezentujący jedno duże i dwa mniejsze zdjęcia. Gorszym pomysłem okazało się wzorzyste tło, ale przynajmniej już wiem czego unikać następnym razem.
2014-10-29 11.42.03 2014-10-29 11.42.19 2014-10-29 11.42.42 2014-10-29 11.42.49 2014-10-29 11.43.11 2014-10-29 11.43.23 2014-10-29 11.43.45Teraz czas na fotoksiążkę Mojego Mężczyzny – na pewno tego nie wiecie, ale jest on prawdziwym mistrzem fotografii mobilnej, a Instagram je mu z ręki i poważnie zastanawiam się dlaczego nie ma tam tysięcy obserwatorów (jeśli chcielibyście nadrobić ten błąd, to polecam jego instaprofil). Tutaj stron jest aż 40 i muszę przyznać, że mieliśmy problemy, żeby z ponad 400 zdjęć, wybrać tylko 80 sztuk i to do tego połączonych jakimś kluczem tematycznym w czwórki (tak jak są widoczne na rozkładówkach). Zdjęcia podzielone są tematycznie – pierwsze to swego rodzaju wstęp, kolejne dwie to Paryż, potem Wrocław, dalej górskie krajobrazy i nasze rodzinne strony, potem przyroda i na koniec zachody słońca. Czarne tło okazało się perfekcyjne, chociaż trzeba uważać, żeby go nie wypalcować. A teraz zobaczcie jakiego mam zdolnego faceta 🙂

2014-10-29 11.46.30 2014-10-29 11.47.24 2014-10-29 11.47.50 2014-10-29 11.48.09 2014-10-29 11.48.23 2014-10-29 11.48.41 2014-10-29 11.48.51 2014-10-29 11.49.03No i na koniec fotoksiążka, z którą mam największy problem. Z jednej strony najbardziej mi się podoba i najlepiej bawiłam się podczas jej tworzenia, z drugiej zaś nie powinnam Wam jej pokazać, bo bazuje na prawie dozwolonego użytku i zawiera prawie wyłączeni zdjęcia obciążone prawami autorskimi. Co więcej podczas szukania materiałów do jej „produkcji” korzystałam z osobistych archiwów inspiracji i uzupełniałam je m. in. zdjęciami z Flickra rzadko pamiętając o zapisywaniu sobie autorów. Zobaczycie więc tylko to, do czego udało mi się dotrzeć po raz drugi i znaleźć autorów zdjęć. Wydaje mi się jednak, że pomysł takiej realnej inspiracji, którą można wziąć do ręki i pooglądać bez prądu, jest wart pokazania i popularyzacji 🙂

Okładka – zdjęcie Yarnmantra

2014-10-30 13.45.21Intro – górne zdjęcie JuliaMGuiliano, dolne zdjęcie Liz

2014-10-30 13.46.31Od ogółu do szczegółu – górne zdjęcia Annette Russell, dolne zdjęcia Mia Paranoia

2014-10-29 11.45.14Bzowa strona –  oba zdjęcia autorstwa knitting iris

2014-10-30 13.46.08Dużo małych kłębków – wszystkie zdjęcia autorstwa Cate Anevski

2014-10-30 13.45.53Tylna okładka – Christine

2014-10-30 13.45.30No i na koniec kilka technicznych detali – książki mają format A4, oprawione są w twarde, laminowane okładki, a w środku mają papier kredowy. Moja dzianina ma 28 stron, pozostałe dwie fotoksiążki mają po 40 stron, więc to co widać powyżej to tylko fragmenty. Książki kosztowały mnie około 130 zł za komplet (z wysyłką) i stworzone zostały na stronie colorland.pl 🙂 Ich oferta pojawia się regularnie na Grouponie, więc warto tam zajrzeć w poszukiwaniu lepszej oferty.

PS. Nie jest to wpis sponsorowany, po prostu jaram się nowym gadżetem 😀

Fretki na pożegnanie (#5) – pierwsze zdjęcie dwóch naszych zwierzów na raz. Hrabina wystaje bokiem, a Hagrid górą 🙂

974720_945095812184946_1077594358_n

Może spodoba ci się jeszcze...

11 komentarzy

  1. Fotoksiążki z colorlandu są magiczne. Robię je już od kilku lat. Na początku mieli opcję 40 stron, ale na szczęście rozszerzyli ofertę. Obecnie nie robię mniejszych niż 100 stron. A te, które mają 4 – 5 lat nic nie straciły na wartości – żadnych wyblaknięć itp. Po prostu rewelka! To nie jest reklama, zachwycam się po prostu nad produktem idealnym 🙂

    1. Dobrze wiedzieć, że są trwałe, bo swoich doświadczeń w tej kwestii nie mam oczywiście (przecież to pierwsze zamówienie). Ja zrobiłam fotoksiążki na próbę, ale jestem pewna, że to pierwszy, ale nie ostatni raz. Za jakiś czas znów sobie zamówię jakąś fotoksiążkę, bo to świetny gadżet – może wydrukuję na ten nieszczęsny Paryż, który przepadł tym razem, albo kolejną książkę z inspiracjami… Mój Mężczyzna też się zastanawia już co następnego 🙂

  2. Drogo 😛 Na szczęście mój Marcin pracuje w drukarni jako specjalista DTP, więc mogę mieć dowolną ilość takich gadżetów za 0 zł 😀 😀 😀

    1. Jak możesz mieć za darmo, to każda inna cena będzie dla Ciebie za duża 🙂 Ja nie mam takiej możliwości, więc nie narzekam, chociaż Groupon wcale nie dał mi oszczędności, skierował mnie jednak w dobre miejsce, więc w ostatecznym rozrachunku się opłacił.

  3. Rewelacyjna sprawa, o kurczę! Świetna alternatywa dla albumu ze zdjęciami 🙂

    Trzeba przyznać, że Twój Mężczyzna robi naprawdę nieziemskie zdjęcia. Ale wiem, czemu nie ma tysięcy śledzących – przykro mi, nie jest szafiarką, ani nastolatką w drogich ciuchach. 😉 Ale jeszcze nie wszystko stracone! ;D

    1. Fotoksiążka jest tańsza niż album! Przecież kupujesz to wszystko razem, nie musisz drukować dodatkowo zdjęć, możliwości personalizacji jest dużo, a efekt końcowy jest znacznie bardziej profesjonalny.

      Co do Instagrama Mojego Mężczyzny, to wydaje mi się, że fakt braku cycków rzeczywiście utrudnia mu uzyskanie globalnej popularności. Poza tym niestety jego fotki są bardzo nierówne, niektóre genialne, inne takie sobie albo po prostu niezrozumiałe dla nikogo oprócz niego lub wąskiego grona znajomych odbiorców. Wierzę jednak naiwnie, że mimo wszystko jakość się obroni, bo to co robi jest po prostu dobre. I że to wystarczy, żeby ludzie chcieli oglądać jego prace 🙂

      1. Hmm, w takim razie koniecznie o fotoksiążce muszę pomyśleć 🙂 Takiej pamiątkowej, z wakacji na przykład…

        Ja przyznaję szczerze, że nie korzystam z Instagrama i jakoś kompletnie mnie nie ciągnie. Ale jak kiedyś, kiedyś może coś mi się odwidzi, to będę śledzić, czy co to tam się na Instagramie robi. ;p

    1. Dzięki! Jestem szczególnie z siebie dumna, bo nie odgapiłam tego od nikogo, tylko sama wpadłam na taki pomysł 🙂

  4. Wszystkie trzy są świetne ale mnie najbardziej zachwyciła ostatnia. To świetny pomysł, żeby inspiracje mieć w formie papierowej! Jak tylko zdarzy mi się jakiś przypływ dodatkowej gotówki 'odgapię' od Ciebie ten pomysł 😉 Pozrdawiam!

    1. Nie przeszkadza mi kompletnie, gdy inni inspirują się moimi pomysłami 🙂

      Muszę przyznać, że ja najbardziej lubię fotoksiażkę Mojego Mężczyzny, bo wygląda na żywo po prostu niesamowicie, potem jest ta z włóczką, a na końcu ta z moimi zdjęciami. Zadowolona jestem jednak ze wszystkich trzech 🙂