Zmiana kodu na 3 z przodu

Niedawno miałam „okrągłe” urodziny i chociaż nic dramatycznie się nie zmieniło, to widzę pewną prawidłowość…

W związku z tym, że w kręgu ludzi, którym obracam się na co dzień jestem jedną z najstarszych osób tuż po urodzinowych obchodach musiałam odpowiadać na głupie pytania typu „Czujesz się inaczej niż wczoraj?”, „Postarzałaś się przez noc?, „Zmieniło się coś od wczoraj?”. Zabawne to mogło być ewentualnie za pierwszym razem, więc potem odpowiadałam, że czuję się tak samo jak zawsze, tylko jestem bardziej niewyspana, bo imprezowałam do rana 🙂 Zazwyczaj kończyło to dyskusję.

Ale tak generalnie to nie o tym… Jako, że równe urodziny nie zdarzają mi się specjalnie często, jakoś tak raz na dekadę, to jest to pretekst do zadumy i podsumowań. I tegoroczny bilans wychodzi całkiem nieźle. Niby nic wielkiego się nie nie wydarzyło, ale muszę przyznać, że coraz mocniej życiowe prądy znoszą mnie we właściwą stronę.

O zmianach na talerzu już wspomniałam ostatnio we wpisie podsumowującym 2 miesiące diety. Od tego czasu minęły kolejne tygodnie, a ja straciłam kolejne kilogramy i kolejny rozmiar. Moje ogólne samopoczucie niesamowicie się poprawiło w tym czasie. Mam wrażenie, że dieta dała mi poczucie kontroli nad własnym ciałem, które w ciągu ostatnich lat było jakoś obok mnie. A teraz coraz lepiej się dogadujemy 🙂 Nawet alergia jakoś ostatnio odpuściła, chociaż w tym wypadku wolę się specjalnie nie wymądrzać, żeby nie zapeszyć…

O pracy napisałam kilka słów przy okazji ostatniego wpisu o minimaliźmie. Część Was pewnie wie, że prowadzę własną firmę (a Ci, którzy nie wiedzą powinni zajrzeć na SocAll.pl, tym bardziej, że kilku dni mamy nową stronę internetową) już od ponad dwóch lat. W ciągu ostatnich miesięcy dojrzałam do rozstania z kilkoma trudnymi klientami, chociaż w firmowej rzeczywistości takie decyzje nigdy nie przychodzą łatwo. Poprawiło to jakość mojej codzienności, a uwolniony czas postanowiłam poświęcić projektowi, o którym marzę odkąd zaczęłam pisać bloga. Chciałam zająć się zawodowo rękodziełem i nareszcie mi się to udało. Projekt Fiberro, który realizuję do kwietnia, to mój sposób na to, żeby dzielić się wełnianą pasją ze światem. Zaczęłam od ręcznie farbowanych czesanek i mieszanek przeznaczonych dla prządek, a teraz przymierzam się do stworzenia sklepu internetowego przeznaczonego na rynek polski i rozszerzenie oferty o ręcznie farbowanej włóczki oraz wyjątkowe, ciepłe i przytulne akcesoria.

Bardzo wiele o zmianach życiowych mówią moje urodzinowe prezenty – w tym roku dostałam niemal wyłącznie prezenty związane z rękodziełem. W moim domu zagościła elektryczna wersja kołowrotka, która pracuje na tych samych podzespołach, co moja Sonata, a także warsztat tkacki stanowiący logiczny krok w rozwoju mojej wełnianej manii. Oba te cuda techniki zasługują na osobne wpisy i wkrótce dowiecie się o nich więcej, ale niesamowite jest to, że to wszystko tak do siebie pasuje! Handmade przenika całe moje życie i paradoksalnie to jeden w niewielu stałych elementów mojej codzienności.

W kwestiach ogólnych największe znaczenie u progu trzeciej dekady mojego życia ma fakt, że wreszcie zamieniamy z Moim Mężczyzną tymczasowość wynajmowanego lokum na coś własnego. Nasze mieszkanie jeszcze się buduje, ale i tak od wielu miesięcy zaprząta naszą uwagę. Planujemy, projektujemy, zastanawiamy się i rozważamy dostępne opcje. Przy okazji okazało się też, że jest nam razem coraz lepiej – zgadzamy się w kluczowych kwestiach, kłócimy się mniej niż kiedykolwiek wcześniej i naprawdę cieszymy się z każdej wspólnie spędzanej chwili.

Co do prawidłowości, którą zauważyłam, to chodzi mi przede wszystkim o to, że moje życie ma coraz lepszą jakość, upraszcza się i minimalizuje. Pozbywam się z niego elementów, które nie dają mi radości, koncentrując się coraz mocniej na tym, co jest dla mnie ważne. Stawiam na jakość, a nie na ilość. I chociaż oczywiście nie jest idealnie, to moim zdaniem bilans wypada całkiem nieźle 🙂

Oby nigdy nie było gorzej!

Może spodoba ci się jeszcze...

2 komentarze

  1. No nieźle.. Niby nic a mnóstwo się zmieniło. Widać, że się pięknie rozwijasz 🙂
    Ciesze się, że mam w kręgu swoich znajomych takich twórczych i pomysłowych ludzi jak Ty i Twój Mężczyzna 🙂
    , że sama zauważasz zmiany i czujesz się z sobą dobrze, to bardzo ważne 🙂
    Ja również planuje nowy rok zagospodarować na otwarcie sklepu z koszulkami i teraz czytam o tym całym Fiberro, które już wszędzie obserwuje i aż nie mogę się doczekać tego Twojego kolejnego dziecka.. Czyli ekskluziw sklepu, do którego pewnie będę zaglądać i zachęcać innych.

    1. Dokładnie tak jak piszesz – niby nic a tak naprawdę ogrom drobiazgów, które dają w sumie lepszą jakość życia.
      Fiberro istnieje już jakiś czas, ale dopiero teraz się rozpędzam. Warsztat tkacki daje mi nieosiągalne wcześniej możliwości, a kilka lat doświadczenia w rękodziele i marketingu, a teraz w prowadzeniu firmy spowodowało, że cała machina nareszcie ruszyła! Tyle tylko, że nareszcie pokazałam ten projekt światu, bo dotychczas dopieszczałam i szlifowałam go w sekrecie.
      Mam nadzieję, żę uda się wystartować se sklepem i oficjalną stroną już w tym roku, chociaż to jeszcze odległa perspektywa. Chciałabym jednak wziąć udział w przedświątecznych kiermaszach – ciekawe czy się uda? Na razie pierwszy szal zaanektowałam dla siebie i już nie oddam, bo pokochałam go z całeo serca, a drugi coś nie może doczekać się skończenia ;-P