Chusta Virus

To było tak… Znałam ją jak była jeszcze niewinną, kremową czesanką. Potem wylały się na nią barwniki i nabrała charakteru, następnie posłużyła do nauki i udało się z niej wyciągnąć ponad kilometr nici, a w końcu spotkała szydełko i jeden z najpopularniejszych wzorów…

Chusta Virus na mojej robótkowej liście była od lat – to bardzo popularny i widowiskowy wzór, a ja po prostu czekałam na wenę i właściwą włóczkę.

collage vampireA z włóczką to było tak – ufarbowałam czesankę, wyszła obłędnie, trafiła do sklepiku i myślałam, że sprzeda się od ręki, bo kolory były bajeczne, a gradientowy sposób farbowania dawał bardzo wiele możliwości w zależności od sposobu przędzenia.  Jednak warkocz odleżał swoje na sklepowej półce i nie znalazł kupca.

IMGP5382Pomyślałam zatem, że to idealna okazja, żeby wykorzystać go do nauki przędzenia zbalansowanej pojedynczej nici, co od jakiegoś czasu próbowałam zrobić. Uznałam, że czerwony to i tak nie mój kolor, nie przepadam za nim i z całych moich zapasów tej czesanki będzie mi żal najmniej. Jak pomyślałam tak zrobiłam, ale z każdym obrotem koła byłam z włóczki coraz bardziej zadowolona i coraz bardziej przekonana, że trafi ona ostatecznie do mojej szafy, a nie na zmarnowanie.

IMGP5377Wprawdzie nitka nie wyszła idealna i w kilku miejscach okazała się zbyt słaba, jednak wiedząc o tym postępowałam z nią delikatnie. Po uprzędzeniu przewinęłam ją na motowidło, zmoczyłam i pozostawiłam do wyschnięcia, a potem ostrożnie przewinęłam z pasma w motek. W kilku miejscach trzeba było łączyć rozsnuwające się włókna, ale wyszło lepiej niż się spodziewałam. W sumie miałam nieco ponad 1000 metrów pojedynczej włóczki, która rozpoczyna się intensywną czerwienią, przechodzi w burgund, by skończyć się szarością i grafitem.

IMGP5363Potem przyszedł czas na wybranie wzoru – spróbowałam dwóch wzorów, które wydawały mi się odpowiednie, ale albo okazały się za małe, albo zbyt skomplikowane, albo nie potrafiły zaprezentować piękna włóczki. Straciłam na tym fragment początkowej czerwieni i potem sięgnęłam po wzór, który powinnam wybrać na początku, czyli po Virusa. Połączenie dużych łuków, gęstej materii słupków i łańcuszkowych łączników jest po prostu genialne, a na dodatek wzór można kontynuować dopóki wystarcza włóczki!

Virus 02Wzór: Virus
Włóczka: własne farbowanie i przędzenie – gradient 24 mic merino, nitka pojedyncza, 1015m/100g
Szydełko: moje ulubione 3.5 mm

 

Może spodoba ci się jeszcze...

15 komentarzy

    1. Spróbowałam i sprułam po drodze ze 3 inne, ale cały czas miałam przeczucie, że Virus będzie bajlepszy

    1. Dzięki. Jestem bardzo zadowolona z tego farbowania i efektu końcowego.

  1. Chusta piękna, bardzo ładnie w niej wyglądasz. Może to i dobrze, że czesanka się sprzedała. Ty nabyłaś nowej umiejętności i do tego jesteś teraz posiadaczką obłędnego Virusa.

    1. Do wszystkich moich farbowanek tak podchodzę – jak się sprzeda to super, jak nie to chętnie sama przerobię. A że kolejka do kołowrotka spora to zamiast leżeć bezczynnie w pudle to leżą „czynnie” na półkach w moim wirtualnym w sklepiku 🙂

    1. Działa! A w międzyczasie weszła w nawyk, więc generalnie rzecz biorąc nie odczuwam już podejmowanych wyrzeczeń (za to organizm się przez te kilka miesięcy przestawił na właściwe tory i jak zaszaleję, to potem odchorowuję)… Nowa waga całkiem ładnie się utrzymuje, więc jestem bardzo zadowolona.

  2. Ha! teraz niech żałuje każdy, kto się nad kupnem czesanki zastanawiał, a nie kupił!
    Bardzo mi się podoba ostatnie zdjęcie, z którego można wywnioskować o kunszcie prządki – ależ ta niteczka cieniutka – wspaniała!

    1. Teraz to pewnie rzeczywiście żałują, bo włóczka i chusta z niej wyszły zjawiskowe 😉
      Przędąc nie ustrzegłam się błędów, bo miejscami tak się bałam, że będzie za mocno przekręcona i blokowanie jej nie rozprostuje, że musiałam potem uważać przy dzierganiu, bo w kilku miejscach skręt był tak słaby, że nic rozsnuwała się podczas pracy. Ale nie ma tego złego – ręce już się nauczyły jak to ma być i kolejne single wyszły znacznie lepsze 🙂

  3. Jestem zachwycona Twoim wyrobem 🙂 Niteczka cudna, kolory magiczne, chusta bajeczka , a Tobie w tym najpiękniej 🙂 Nie rezygnuj z czerwieni, już wiem, że to kolor, do którego trzeba dojrzeć 🙂 A z innej strony, jaka jest technika pracy przy przędzeniu takiej cienizny? Mnie za nic nie chce wyjść cieniej niz 400 metrów…. Pozdrawiam 🙂

    1. Czerwieni po prostu nie lubię – mam raptem 2 czerwone rzeczy: powyższą chustę i kapelusz. Ale taki zestaw powoduje, że chyba będę częściej nosić ten kolor 🙂

      Jeśli chodzi o przędzenie, to u mnie bardzo dużo robią przełożenia kołowrotka – na „najwyższym biegu”, kiedy koło obraca się bardzo szybko przędę bardzo cienko. Mój rekord to około 1350 metrów wyciągnięte ze 100 gram polskiej czesanki z merynosa – po potrojeniu zostało tego jakieś 450 metrów i nadal włóczka jest raczej gruba niż cienka. Ale coś za coś – była tak przekręcona, że nie było mowy o zostawieniu jej w singlu. Przy wyciąganiu cienizn liczy się wiele rzeczy – kołowrotek, jego czułość i to jak mamy opanowaną technikę, włókno i jego jakość i cierpliwość, bo przędzenie bardzo cienkich nitek trwa wieki. Mały kłębek czesanki przędziesz przez cały wieczór albo dwa…

      1. Mam ponad stuletni kołowrotek i żadnych biegów on nie ma, mogę jedynie noga szybciej kręcić. Z małego doświadczenia już wiem, że im cieńsza nić, tym mocniej ja trzeba skręcić. Zatem należy wyciągać po małym kawałku i trochę ja przytrzymać…. teraz kręcę finnish, śliskie to i trzeba mocniej skręcić, ale wychodzi mi dość cienko. Czy mogę w razie pytań do Ciebie zagadnąć?