Urodzinowy weekend

Tak się składa, że w sobotę miałam urodziny. Zaplanowałam sobie więc weekend wypełniony po brzegi przyjemnościami 🙂

Kondle etui breloczek

Zaczęłam w piątek od urodzinowej imprezy w gronie przyjaciół i góry wspaniałych prezentów, które w tym roku były prawdziwą niespodzianką. 100% zaskoczenia i wzruszenia, bo wszyscy naprawdę postarali się, żebym dostała to, o czym marzę, co mi się przyda i na dodatek, żeby odbyło się to w odpowiedniej oprawie. Z imprezy mam tylko jedno zdjęcie, ale za to bardzo piękne (w otulaczu pożyczonym od jednego z gości)

1962730_926486497379211_8646532573156462936_nMam od kilku dni swój własny czytnik Kindle, co szczególnie mnie cieszy, ponieważ traktuję gadżety technologiczne wyjątkowo osobiście i nie lubię się nimi dzielić. To bardzo praktyczny i trafiony prezent, ale szczególne wrażenie zrobiło na mnie przede wszystkim jego opakowanie – etui zrobione przez Magdę ze sklepiku Filcowe Zwierzaczki. Po raz pierwszy zobaczyłam moje logo w realnym świecie i o mało nie spadłam z krzesła z wrażenia! I jeszcze fakt, że etui jest w blogowym kolorze <3 (o praktycznych aspektach też pomyślano, bo wewnątrz jest kieszonka na kabelek i dodatkowa warstwa filcu chroniąca ekran). Dodatkiem do prezentu była zawieszka z sową, która zostanie moim breloczkiem do kluczy, bo jest taaakaaa urocza 🙂

Oprócz tego przyjaciele dopieścili moje kawowe szaleństwo ofiarując mi piękną filiżankę z Bolesławca (w kolorze pasującym do etui) oraz zestaw syropów smakowych w małych buteleczkach zamkniętych razem w wygodnej puszce. Okrągłe kartonowe pudełko chroniące filiżankę z francuskim motywem na wieczku będzie idealne na jakieś robótkowe przydasie!

Prezenty kawoweNo i w końcu ostatnia kategoria prezentów – w ostatnim czasie dotknął nas bakcyl gier planszowych i przy okazji urodzin kolekcja powiększyła się od dwa tytuły – Carcassonne, w które bardzo fajnie gra się w dwie osoby oraz Ceneo Zakupy, które nie są dostępne w regularnej sprzedaży.

2014-10-06 13.36.41 2014-10-06 13.37.05Sobota upłynęła mi pod znakiem comiesięcznego spotkania drutowego w sklepie e-dziewiarka. Jak zawsze było przemiło.  Tym razem wprawdzie miałam nic nie kupować, ale wizyta Marty z Zagrody z nowymi jeszcze ciepłymi, ręcznie farbowanymi motkami spowodowała konieczność sprawienia sobie prezentu, bo jeden z precelków był tak cudowny, że absolutnie nie mógł tam zostać taki sam i niekochany. A jak kupiłam jeden to trzeba było coś do tego dokupić, więc wróciłam do domu z zestawem Lifestyle firmy Zitron w kolorze bakłażana oraz farbowanką w kolorach wszelakich z planem zrobienia sobie Baktusa w paski na zimę 🙂

2014-10-06 13.32.15
No i wreszcie niedziela – targi Zoobotanica w Hali Stulecia. Byłam tam w podwójnej roli – odwiedzającego oraz gospodarza. Planowałam się pojawić na tej imprezie, ponieważ chciałam wziąć udział w wystawie fretek, jednak okazało się, że zabrakło nam tygodnia ze szczepieniami i nie mogę zgłosić małej. Za to obejrzałam kilka fajnych zwierzów, zachorowałam na kolejną fretkę (tym razem jakąś ciemną do kompletu z dwoma jasnymi) i poznałam w realnym świecie kolejną osobę, którą dotychczas kojarzyłam tylko z Facebooka.

Na targach byłam jednak przede wszystkim ze względu na przędzenie – towarzyszyłam Ani, właścicielce pasmanterii Pasjonateria. We współpracy ze stowarzyszeniem hodowców długowłosych królików pokazywałyśmy, że coraz popularniejsze króliki teddy czy znane od dawna angorki mogą stanowić w domu nie tylko ozdobę, ale także zwierzę użytkowe dające runo łatwe do obróbki. Zainteresowanie było ogromne i z pewnością jeszcze wrócę do tematu targów oraz odwiedzających.

Angora na kołowrotkuDzięki Ewie miałam przyjemność skosztować jak to jest prząść angorę i przepadłam dla miękkości i niezwykłej białości tego luksusowego włókna. Uprzędłam prawie 70 gram tych wspaniałości i planuję połączyć to w dwie nitki z podobną ilością delikatnego, jasnego merynosa, który zalega mi w zapasach. Niestety królicza sierść jest zbyt delikatna, by wykorzystywać ją bez dodatków w tak narażonej na wycieranie rzeczy, jak czapka, a na nic większego raczej nie ma szans przy tej ilości. Niestety nie jestem pewna czy będę w stanie nosić to cudo, ponieważ (po raz kolejny!) okazało się, że jakieś włókno mnie uczula. Chyba ciąży nade mną jakieś fatum w tym względzie, ale się nie poddaję. Może po zmieszaniu i przerobieniu alergia odpuści… A jak nie to będę mieć do patrzenia i macania, ot co!
Z targów wróciłam także ze sporą reklamówką wypranego i wyczesanego runa owcy fryzyjskiej oraz  woreczkiem loków, które przy jakiejś okazji zamierzam ufarbować na ciekawe kolory i przerobić na artyarn.

To jeszcze jednak nie koniec moich robótkowych przyjemności weekendowych – cały niedzielny wieczór spędziłam z drutami w ręce, męcząc się ze skomplikowanym wzorem warkoczowym, jednak żeby nie zdradzać wszystkiego na raz, pochwalę się efektami w kolejnym poście. Póki co tylko malutka zapowiedź…

Wzór warkoczowyA jak Wam minął weekend? Był czas na robótki czy raczej nie?

Może spodoba ci się jeszcze...

8 komentarzy

  1. Zazdroszczę cudownego weekendu!
    U mnie z robótek, to tylko 12 godzin spędzone w pracy w piątek – z czego oczywiście mam zapłacone tylko za 3 – bo reszta to sprawdzanie pisanie wniosków i szkolenie do 20.
    Dalszy ciąg sprzątania i palenia rzeczy w sobotę… oraz odwiezienie Cioci do Wrocławia w niedzielę – do domu wróciliśmy wieczorem, zmęczeni okrutnie…
    A teraz kolejny tydzień pracy… marzę o odpoczynku!

    1. U mnie często zdarzają się intensywne tygodnie, gdy pracy jest bardzo dużo – potrafię wstawać od komputera tylko na posiłki i sen przez kilka dni z rzędu, ale potem staram się to jakoś wyrównać i odreagować. To zapewnia mi równowagę na co dzień.

  2. Chyba mało kto może się pochwalić, aż tak intensywnym weekendem 😉
    Po pierwsze, wszystkiego najlepszego z okazji urodzin! Oby Twe włóczkowe zapasy zawsze obfitowały w samo dobro, a kołowrotek niech przędzie równo 😉
    Po drugie, zazdraszczam prezentów 😉
    Wybierałam się też na spotkanie do e-dziewiarki, ale na wybieraniu się skończyło. Ale i tak cały weekend spędziłam z szydełkiem, więc źle nie było 😉
    Też uwielbiam gry planszowe, mamy nawet z chłopakiem pokaźną kolekcję 😉 Jak kiedyś byś chciała, to zapraszam na partyjkę 😉

    1. Staram się w każdy weekend znaleźć czas na odpoczynek i swoje pasje, ale tym razem było naprawdę wyjątkowo 🙂 Trochę to moje plany, a reszta splot szczęśliwych okoliczności…
      A co do planszówek, to sesja w coś nowego zawsze jest dobrym pomysłem 🙂 My też uzbieraliśmy już solidną kolekcję, więc byłoby z czego wybierać.

  3. Miałaś bardzo szalony weekend, ale ciesze się, że pojechałaś na Targi i byłaś z naszymi króliczymi szaleńcami 😉 Na pewno nie chcemy skończyć na tej jednej imprezie.
    Co do angory, może uczulać przez to, że to surowe runo. Jest takie jak zestrzygłam z królika może mieć jakieś cząsteczki naskórka/siana, pyłki roślin, kurz z paszy, ale przede wszystkim ślinę królików (a ta mocno uczula), bo one ciągle jadą jęzorem po grzbiecie. Po praniu (jakiś Perwool, coś z Rossmana czy nawet szampon do włosów) powinno być lepiej.
    Jeszcze urodzinowo życzę Ci oby zawsze się wszystko pięknie przędło na szpulce i w życiu 🙂

    1. U mnie z alergią jest w ogóle problem 🙁
      Generalnie przyzwyczaiłam się do pewnych ograniczeń z tym związanych, ale w wypadku runa jest to wyjątkowo uciążliwe. Nie przekreśla to jednak przyjemności przędzenia, a jedynie stawia pod znakiem zapytania noszenie tego, co zrobię. Ale tak jak piszesz, mam nadzieję, że pranie rozwiąże problem (z owczą wełną to działa, bo czesanka fabryczna już mnie nie uczula).
      Targi były super przygodą i mam nadzieję, że to dopiero początek 😀 Zresztą nie wiem też do końca na ile reakcja alergiczna dotyczyła rzeczywiście samego króliczego włosa, a na ile pozostałych elementów wystawy takich jak ptactwo ozdobne, gryzonie, siano, pasze, czy kurz. Na razie planuję więc połączenie delikatnej angory z jakimś bardziej odpornym „rusztowaniem” i przerobienie takiego dubla na czapkę 🙂

      1. Na czapkę powinno być 😉 my pierwszego mojego angorowego koślawca przerobiłyśmy z alpaką na beret, bardzo ciepły beret 😉
        Mój chłopak ma właśnie szarą angorowo alpakową (singiel mieszanki angora+ szary merynos, drugi z szarej alpaki) czapkę, i chyba nie ma nic cieplejszego niż to. Mieszanki angora + alpaka są przefajne i będę w to iść, bo pięknie się robi. Tylko szkoda, że własnych alpaków nie mam.
        Jeśli po praniu pozbędziesz się alergenów to masz czapkę na mróz -20 😉

        1. Z tego co miałam w domu merynos był najdelikatniejszy 🙂 Koniecznie będę musiała spróbować kiedyś angory z alpaką. Mam nadzieję, że pranie pomoże, ale jeśli nie to będę mieć wspaniały, luksusowy prezent dla kogoś na święta.
          A co do mrozów to zima ma być ciężka, więc idealnie się nada. NIc oprócz naturalnych włókien nie jest w stanie zapewnić ciepła podczas mroźnych dni…